- A ja nie mam prawa
głosu w tej sprawie? - wyrzuciła z siebie Breeze siedząc na tylnym
fotelu auta Xaviera. Czuła się tu jak małe dziecko które rodzice
zabierają w nie lubiane miejsce. Z przodu siedział Xavier i Candela.
- Nie – w przednim lusterku mogła dostrzec wyraz satysfakcji na twarzy chłopaka. Ta sytuacja go bawiła.
- Breeze nie odbieraj tego jako odbieranie ci wolnej woli, a raczej jako poszerzanie horyzontów. - odezwała się Candela.
- To miało mnie przekonać do słuszności waszej racji? - prychnęła krzyżując ramiona na piersi.
- Nie, ale to jest takie zabawne – Candela uśmiechnęła się sama do siebie. Najwidoczniej dobrze się bawiła.
Zanim udało jej się
wyciągnąć brunetkę z domu zmusiła ją, żeby założyła na siebie czerwoną
obcisłą sukienkę sięgającą do połowy uda. Breeze czuła się jak
zapakowana w folię termiczną. A wzrok Xaviera, gdy wsiadała do auta na
pewno jej nie pomógł.
Szykowała się długa noc – pomyślała.
***
Breeze poczuła się jakby
cofnęła się w czasie. Znowu wchodziła do klubu pełnego pijanych
nastolatków kierowana przez przyjaciółkę czując się jak więzień
prowadzony do celi.
Po środku całego tego zgiełku znajdowała się średniej wielkości scena na której grała jakaś nieznana jej kapela.
- To miał być koncert! - krzyknęła, by przedrzeć się przez hałas.
- A nie jest?!
- To jest impreza... z muzyką na żywo! To różnica!
- Dla mnie żadna! - odwróciła się i dostrzegła chytry uśmiech majaczący a twarzy Xaviera..
- Nigdy nie przestaniesz próbować?! - krzyknęła mu do ucha.
- Jestem wytrwały!
- Tym gorzej dla mnie..!
- Breeze ogarnij się i
chodź! - Candela wkroczyła przerywając jej wypowiedź. Chwyciła Breeze za
ramiona i poprowadziła do przodu.
- Wiesz, wolałabym zostać w domu...! - powiedziała przekrzykując tłum
- ...z April..! - mówiła dalej czekając na jakąś reakcję z jej strony.
- Wiem. A najbardziej z Frddiem.
- Ja nie...skąd ty...eh – próbowała coś z siebie wyksztusić, ale okazało się to trudniejsze niż zakładała.
- Mówiłam, demony bardziej odczuwają niektóre rzeczy, nie dało się nie dostrzec, że macie się ku sobie, tak samo jak...
- Możesz przestać używać słowa ,,demon''? - poprosiła czując jak na samą myśl o tym kim jest żołądek robi jej fikołka.
- Jak chcesz – wzruszyła
ramionami. Poprowadziła Breeze do barku i posadziła na jednym ze
stołków. Powiedziała coś do barmana i wróciła do niej – Chcę tylko byś
wiedziała, że nie rozumiem twojej decyzji, śmiertelnik i w ogóle.
- To ma mnie pocieszyć?
- Pamiętaj, że jestem de...sobą, ja mówię co myślę.
- Zauważyłam – Breeze prychnęła ponuro.
Nagle mężczyzna za ladą
postawił przed nimi dwie szklanki z kolorowym płynem. Wyglądał jak
tęcza, u dołu był niebieski, potem przechodził w kolor zielony, żółty,
przezroczysty jak woda i czerwony.
- Co to? - zapytała przyjaciółki nie odrywając wzroku od tańczących kolorów.
- Niebo na ziemi. Uwierz mi, wiem co mówię. W końcu byłam w niebie.
Breeze chwyciła
niechętnie naczynie i spojrzała niepewnie na Candelę, która już zdążyła
pociągnąć ze swojej porządny łyk. Westchnęła i przykładając usta do
szklanki upiła odrobinkę. Do gardła popłynął jej słodki, trochę pikantny
smak. Poczuła jakby jej gardło wypełnił ogień. Przyjemny ogień.
Jeszcze raz spojrzała na szklankę, tym razem bez cienia obrzydzenia i wypiła cały napój do dna.
Ciepło narastało coraz
bardziej, miała wrażenie jakby wszystko się zatzymało, tak jakby
znajdowała się za jakąś niewidzialną szybą.
To uczucie jednak
zniknęło tak szybko jak się pojawiło. Zamiast tego Breeze poczuła
podekscytowanie i dziwny przypływ adrenaliny.
Nieświadoma tego co robi
ruszyła w stronę parkietu. Wepchnęła się między grupkę nieznajomych
ludzi i zaczęła tańczyć razem z nimi w rytm muzyki.
- We are the champions,
and we are the power of this world... Yeah, yeah oł, yeah, We are. We
are. We are...- śpiewali ludzie nie przejmując się, czy robią to w rytm
muzyki i tym jak bardzo fałszują.
Breeze nigdy nie lubiła
się afiszować, zawsze stała w kącie, nie chadzała na imprezy. Podczas
szkolnych wydarzeń wolała siedzieć na widowni, niż występować. Ale z
czym nie poradzi sobie odrobinka alkoholu. A przecież demony odczuwają
dwa razy mocniej niż zwykli ludzie.
- Wooo!!! - dziewczyna krzyknęła unosząc ręce do góry z radości. - To się nazywa zabawa!
***
Tańczyła z jakimś
chłopakiem w szarej koszuli luźno rozpiętej przy szyi i z podwiniętymi
rękawami tuż nad łokciem. Miał jasne zmierzwione włosy i zarumienione
policzki, które były bardzo widoczne na bladej cerze.
- Ładnie tańczysz – powiedział jej do ucha.
Zachichotała.
Ty też.
Chłopak uśmiechnął się na dźwięk mojego głosu w jego głowię, zbyt upity, by dostrzec, że nie porusza ustami.
- Jak masz na imię? - zadał kolejne pytanie.
A kogo to obchodzi? I
tak już nigdy mnie nie zobaczysz, lepiej skupmy się na tobie – do jego
ucha dotarł melodyjny głos, a przynjamniej tak mu się wydawało.
- Co chcesz wiedzieć? - chłopak wyszczerzył się w uśmiechu.
Nie rzecz w tym co chcę
wiedzieć, lecz w tym co chcę ci pokazać. - najwidoczniej blondyn źle
zinterpretował jej słowa, a czemu to się dziwić, jego oczy rozszerzyły
się pod wpływem alkoholu, ale i radości.
- Nie będę się opierać. - wyszeptał jej do ucha nadal kręcąc się niezgrabnie w rytm muzyki.
Cieszy mnie to
Po ostatnich słowach
wyplątała dłoń z jego uścisku i wyciągnęła ją przed siebie. Dokładnie
wiedziała co robić. Wyobraziła sobie ból, cierpienie, a to nasiliło ją
tak jak żaden baton energetyczny wcześniej.
Na twarzy chłopaka zaczęły się pojawiać drobne kropelki potu, puścił Breeze i poprawił koszulę tak jakby było mu za gorąco.
Przekręciła rękę i w tym
momencie chłopak opadł na kolana, twarz zrobiła mu się blada jak
pergamin, koścista i pozbawiona życia. Klęcząc na kolanach przed
dziewczyną wpatrywał się w pustą przestrzeń.
Breeze uklękła przy nim mimo krótkiej sukienki i złapała za brodę tak, by na nią spojrzał.
Podoba ci się?
Po tych
niewypowiedzianych słowach pchnęła go lekko w bok, a ten upadł na ziemię
kompletnie nie zauważony przez pijanych imprezowiczów zajętych sobą.
Breeze natomiast ruszyła przez tłum czując jak strach jej ofiary dudnił w jej żyłach.
- Breeze! - nagle przed nią jakby zmaterlizował się Xavier. Wyglądał tak jak wtedy, gdy razem z Candelą go zostawiły. Idealnie.
- Szukałem cię wszędzie.
Gdzie Candela? - z ust Breeze wyrwał się krótki śmiech, wszystko jej
się rozmazywało, nie panowała nad sobą.
- Pewnie gdzieś tańczy,
zostawmy ją na razie. Chodź – chwyciła chłopaka za rękę i pociągnęła w
stronę podwyższenia na którym tańczyło już kilka par.
Kiedy stali już tak, że
mogła jednym wzrokiem obrzucić cały klub zarzuciła mu ręcę na szyję i
zaczęła tańczyć nie zwracając na szybką muzykę.
- Breeze co ty robisz? - chłopak stał z opuszczonymi rękoma, nie ruszając się nawet na krok.
- John, musisz być takim słupem? Jesteśmy w klubie? Co się robi w klubie? Tańczy.
- Jestem Xavier Breeze, pamiętasz?
- Jasne, Xavier John, czy John Xavier, na jedno wychodzi – wypaliła od niechcenia znowu wybuchając śmiechem.
- Breeze wszystko w
porządku? - spytał podczas, gdy ona chwyciła go za dłonie i zmusiła, by
położył je na jej obu bokach, a sama zaiwesiła się na jego szyi.
- Jak nigdy – właśnie
skończył się kawałek i zaczęła piosenka I Want You To Know duetu Zedd i
Seleny Gomez. Piosenka była bardzo skoczna, więc Breeze wyplontała palce
z czarnych włosów chłopaka i zarzuciła je do góry, by tańczyć w rytm
muzyki.
Chłopak nadal skrępowany trzymał swoje ręcę na niej nie wiedząc co zrobić.
To ona musiała
zadziałać. Zdjęła jego dłonie i splotła ze swoimi, tańcząc w rytm
muzyki, gdy piosenka gwałtownie przyspieszyła rozplotła palcę i zaczęła
okręcać się wokół niego, robiła piruety, skakała, śpiewała, aż w końcu
on do niej dołączył i razem tańczyli z pełną gracją i zwinnością.
- I want You To Know! - zaśpiewali razem zbliżając się ku sobie coraz bardziej czując pulsowanie własnych ciał.
Tańczyli nie zwracając uwagi na ludzi wokół, jakby istnieli tylko oni i parkiet.
Nagle Breeze poczuła jakby muzyka się zatrzymała, jakby wszystko stanęło w miejscu. Wpatrywała się w twarz chłopaka naprzeciwko.
Nie wiedziała co czuję i, czy to coś było prawdziwe, ale jedno wiedziała. Chciała tego...chciała...
Przybliżyła swoją twarz
do jego i delikatnie złączyła ich usta jak pieczęć. Wtedy do jej uszu
znowu dotarła muzyka, chwyciła twarz chłopaka, a on znó położył dłonie
na jej biodra tym razem pewniej.
Tańczyli całując się.
Nagle czar prysł, spojrzała na bok i dostrzegła znajome blond loki i wielkie czerwone oczy. Candela – pomyślała z przerażeniem.
Oderwała się do chłopaka
i bez słowa ruszyła za przyjaciółką która już powoli przedzierała się
przez tłum w przeciwnym do niej kierunku.
Upojenie alkoholem powoli znikało, odzyskiwała trzeźwość i jasność sytuacji na tyle, by ocenić, iż sytuacja wygląda źle.
- Candela! - krzyknęła przez tłum, choć przy tym hałasie nie słyszała własnych myśl.
Cholera, ona jest demonem, ma te wszystkie moce, musi mieć też super słuch, lub coś w tym stylu – pomyślała.
Nie miała, albo po prostu ją ignorowała. Trudno było stwierdzić.
Przyspieszyła kroku
rozpychając się przez tłum łokciami i nogami, aż w końcu dotarła do
blond postaci której szukała. Gdy już miała taką możliwość pociągnęła
ją na bok.
- Co ty wyprawiasz?! - warknęła dziewczyna.
- Candela - zaczęła
zadyszana - wiem, że mnie widziałaś... z Xavierem... na
parkiecie...ja...ja ci to wyjaśnię - powiedziała błagalnym głosem.
Nie mogła dopuścić, by Candela opowiedziała o tym co się tu przed chwilą wydarzyło Freddiemu, czy nawet April.
- Spokojnie Breeze, dla
mnie nie ma to różnicy, jeden śmiertelnik, drugi śmiertelnik,
śmiertelnik który spędza trzy godziny dziennie przy lustrze, czy
śmiertelnik którego ręce wyglądają jak makaron. I ten i ten beznadziejny
- powiedziała wzruszając ramionami najwidoczniej znużona - Ale zmieńmy
temat. Widziałam czego dokonałaś - teraz na jej twarzy malowało się
podekscytowanie.
- O co ci chodzi? - zdziwiła się Breeze.
Nie za wiele pamiętała z tego co działo się od momentu wypicia tego dziwnego tęczowego napoju. Co takiego mogła zrobić?
- Nauczyłaś się wpływać na śmiertelników, jesteś gotowa, żeby do nas dołączyć.
- Jak to wpływu? Co to?
- To jest nasza najpotężniejsza moc... - dziewczyna przewróciła oczami jakby to co właśnie mówiła było oczywiste.
Breeze starała się słuchać tego co mówi jej przyjaciółka, ale w tym momencie dostrzegła kilka kroków od siebie Xaviera.
- Okej, wiesz co, nie
ważne. Opowiesz mi to jutro. - rzuciła w jej kierunku nawet nie dając
jej dojść do słowa i popędziła do chłopaka.
- Xavier! - zawołała
ciesząc się, że właśnie w tym momencie skończyła się piosenka i choć
przez kilka minut w klubie będzie panowała ,,cisza''.
Chłopak odwrócił się w jej kierunku, na jego twarzy widniał lekki uśmiech
- Posłuchaj muszę z tobą
o czymś pogadać, chodzi o tą rzecz - ostatnie słowa wypowiedziała
prawie szeptem, jakby były zakazane, a przecież nawet nie użyła
właściwego słowa - To było nieporozumienie - wyrzuciła z siebie -
Candela dała mi jakiś tęczowy napój, który tak nawiasem mówiąc był mega
śliczny i słodki, ale to nie ważne, bo ja nie pijam alkoholu i nie
jestem do niego przyzwyczajona, i nie wiem też jak możliwe, że tak
szybko na mnie wpłynął, może wiążę się to z tym całym ,,demonowaniem'' -
przy słowie ,,demonowanie'' zamachała dwoma palcami z każdej dłoni
tworząc cudzysłów - Po tym napoju zaczęłam się zachowywać jak nie ja,
straciłam wszelkie bariery, rozsądek... no i cię pocałowałam. Także, po
prostu o tym zapomnijmy, never happened, okej?
- Czyli mówisz, że żałujesz tego? - chłopak wydawał się skołowany tym co powiedziała.
- Tak, chyba, a ty? - teraz już niczego nie była pewna.
Pamiętaj o Freddiem, pamiętaj o Freddiem - powtarzała sobie w myślach.
- Skoro ty tak uważasz
- w jego głosie dało się wyczuć szczery smutek. Nie, no przecież Xavier
dobrze wiedział, że to nie miałoby przyszłości, jasne lubił się z nią
przekomarzać, flirtować, ale on nie jest typem człowieka który chcę
zawrzeć stały związek. I to z kimś takim jak Breeze - Chodźmy do auta.
Pod ostatnim rozdziałem nie pojawił się żaden komentarz, co mnie trochę zasmuca. Zrobiłam coś nie tak? Pisaliście, że moje rozdziały są coraz lepsze, w takim razie o co chodzi?
Jeśli nie będą się pojawiały komentarze, chyba na pierwszej części się zakończy, oczywiście opowiadanie będę pisała na wattpadzie i we własnym zakresie, ale po co mam dodawać tu, starać się, skoro nikt nawet tego nie dostrzega.
Także idziemy na układ, jeśli pod tym postem nie pojawi się chociaż jeden sensowny komentarz, nie żadna reklama, ani ,,fajne'', tylko coś treściwego kończę publikację na tym blogu. Bo to nie ma już powoli sensu.
Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy ;)
Brak tu komentarzy z wzgledu na brak mozliwosci anonimowego komentowania, tak mi sie wydaje. Opowiadanie jest ciekawe, co tydzien wchodze i czytam. Bardzo podoba mi sie motyw demonow oraz licze ze nasza glowna bohaterka nie pomoze im zniszczyc ludzkosci, chce sobie jeszcze troche pozyc. Ahh te milosci, nie wiem z ktorym wolalabym by Breeze byla ale podoba mi sie ten motyw, dopelnia on opowiadanie. Za bledy przepraszam komentarz pisany na szybko. ;) pisz dalej!!
OdpowiedzUsuńDzięki za motywację, mogę dodać opcję pisania z anonima, nie wiem, czy to coś zmieni, ale co mi szkodzi. A pisać póki co nie przestaję, w końcu ta historia stała się nieodłączną częścią mojego życia.
UsuńJeszcze raz dziękuję za opinię :)
Wybacz, że nie było mnie ostatnim razem. Szkoła mnie pochłania całkowicie, więc czasami nie mam nawet kiedy skomentować. Jednak zawsze przeczytam. Jednak szczerze mówiąc wolałabym, abyś prowadziła opowiadanie tu, więc postaram się znaleźć choć chwilkę... jednak nie obiecuję, że one będą długie.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, co to był za drink i dlaczego tak podziałał na Breeze. Może, tak jak ona twierdzi, to faktycznie ma związek z tym całym ,,demonowaniem'', ale mimo wszystko to dziwne. Ba, wręcz wydaje mi się, iż ona coś z nim zrobiła, tylko nie mam zielonego pojęcia co. Chociaż mogła dać coś dyskretnie barmanowi, ale nie wiem.
Zrobiło mi się szkoda Xawiera. Dziewczyna najpierw go całuje, nawet jeśli była pijana to co z tego? Kiedyś gdzieś słyszałam, że pijani ludzie robią to, czego by się nie odważyli zrobić na trzeźwo. Także no. Myślę, że ona zaczyna coś do niego czuć, a nie chce dopuścić do siebie tej myśli. Chociaż w sumie to tylko moje zdanie.
Jestem jednak ciekawa, co z tym zrobi. Niedawno się całowała z Freedym, a teraz on... Coraz bardziej zaczynam się zastanawiać, kogo wybierze. Jednak szczerze mówiąc, wolałabym, aby Freedie był z April. Wydaje mi się, że uzupełniali by siebie. Bo w sumie to zupełne przeciwieństwa, a one się przyciągają.
Ach, zapomniałam wspomnieć, o tym śmiertelniku! Nie powiem, że jest mi go szkoda. Nie wiem, co pokazała/zrobiła mu B., ale wydaje mi się, iż to nie było miłe doświadczenie. Biedak zgiął się w pół! :c Mam nadzieję, że wydobrzeje.
Okej, ja zmykam.
Buziaki, karmeeleq
kiedy-gram-znika-caly-swiat.blogspot.com