Breeze wyszła na dwór kierując
się w głąb lasu z każdym krokiem coraz bardziej przyspieszając.
Nie wiedziała gdzie idzie, ale nie obchodziło jej to za bardzo.
Chciała pobyć sama. Pomyśleć.
Biegła leśną drogą
pomiędzy wielkimi pniami kończącymi się ogromnymi koronami drzew.
Czuła łzy napływające jej
do oczu, ale starała się je powstrzymać.
Biegła coraz szybciej.
Czuła ból pod stopami.
Demonem? Była demonem? Ona
tak kochała wszystko co ludzkie. Szkołę. Przyjaciół. Poranne
wstawanie i spotkania rodzinne. Właśnie rodzina... czyli, że jej
siostra i mama... to wszystko nie prawda? Zwykła fasada?
Jeszcze bardziej
przyspieszyła.
Emocje w niej szalały,
chciała to wszystko wyrzucić z siebie, ale to jedynie
narastało w niej jak jakaś zaraza. Zobaczyła naprzeciwko siebie
gruby pień i skierowała bieg w jego stronę. Biegła. Była
coraz bliżej. Zostało tylko kilka metrów.
I wtedy coś na nią skoczyło,
złapało ją i rzuciło na bok.
Otworzyła oczy pełne
wściekłości i wtedy zobaczyła Freddiego. Nie wytrzymała i
zalała się płaczem.
- Będzie dobrze – próbował ją pocieszyć.
- Nie prawda – jęki
Breeze niosły się po całym lesie – jestem jakimś monstrum, demonem. A
ja tak kocham życie, wszystko co ludzkie, teraz jednak okazuje się,
że we mnie nie ma nic ludzkiego. Jestem tu, by zniszczyć życie,
życie które tak kocham.
- Jeśli tego nie chcesz nie
rób tego. Dokonaj wyboru.
- Jak mogę dokonać wyboru i
zostać człowiekiem skoro nawet nim nie jestem. Wiem, że mówiłam
ci, że się nie zmieniłam, ale prawda jest taka, że sama w to nie
wierzę. - łzy ciekły jej po policzkach.
- Breeze jesteś taka jak my
wszyscy, masz serce, rozum i potrafisz kochać. Czy to nie są
ludzkie uczucia?
- Ale...
- Breeze to twój wybór.
Jeśli nie chcesz być jedną z nich zostań... zostań ze mną
Z tobą? - pomyślała
zaskoczona, ale zanim zdążyła zareagować pocałował ją. Z
początku była oszołomiona, nie wiedziała co robić, ale potem
samo jakoś tak wyszło, że jej ręce powędrowały do jego włosów,
a jego na plecy Breeze. Przytulili się do siebie i pogłębili
pocałunek. Smakował jak herbata i cynamon. Pasowało to do niego.
- To było... - pierwszy
odezwał się Freddie.
- przyjemne – dokończyła
za niego zaskakując jego jak i siebie.
- Chciałem powiedzieć
niespodziewane, ale ty lepiej to ujęłaś – poczuła na sobie
jego oczy i zmusiła się, by na niego spojrzeć.
Wcześniej tego nie
dostrzegła, ale od czasu, gdy wyruszyli w tą nieplanowaną podróż
nie widziała u niego tak pełnego ciepła i szczerości uśmiechu.
Chciała odwzajemnić
uśmiech, ale wtedy przed oczami pojawił jej się obraz wielkiej
skrzyni i wydobywającego się z niej dymu.
W zaistniałych
okolicznościach przywołanie uśmiechu na usta okazało się
trudniejsze niż myślała.
***
Kiedy kilka godzin później
siedziała na kanapie w salonie przyglądając się tomikowi poezji
znalezionym w pokoju Scarlette. Jedynym sposobem na oderwanie się od
własnego problemu było zajęcie się czymś innym.
- Ciekawa lektura? - nagle ze
schodów rozległ się damski głos, ten sam który uświadomił Breeze
gorzką prawdę.
Odwróciła głowę w tamtą
stronę. Candela miała na sobie czerwony top idealnie oddający jej
naturę i współgrający z nienaturalnie czerwonymi oczami, a do
tego czarne rurki i kozaki. Wyglądała jakby zaraz miała gdzieś
wyjść, ale Breeze dobrze wiedziała o co chodzi. Zależało jej na
dobrym wrażeniu, a tego nie zrobi paradując w babcinych kapciach.
- Nie, tylko zabicie czasu,
oderwanie od myśli – rzuciła spoglądając na książkę i przewracając kilka stron między palcami jakby była to jakaś
zabawka.
- Próbuję cię zrozumieć –
znów spojrzała w jej kierunku, zatrzymała się w połowie schodów
i opierała się o framugę z dziecinną lekkością – Kiedyś
potrafiłam czytać ci z twarzy, teraz jesteś jak zamknięta księga
– w jej tonie dało się odczuć cichy smutek który, albo
próbowała usilnie ukryć, albo po prostu uznała, że to
najbardziej przekona ją do powrotu do ,,natury''.
- Przykro mi – mruknęła Breeze.
- I w tym rzecz – jej głos
stał się głośniejszy, bardziej energiczny, zbiegła po schodach i
stanęła przed nią – Ci nie powinno być przykro. Smutek to
podrzędne uczucie. Nie daje pożądanych rezultatów. To tym się
karmimy. A w tym momencie pożerasz sama siebie.
- Smutek to nieodłączna
część życia, ze smutku rodzi się radość, to jak wielkie koło.
- To dotyczy ludzi, nie
demonów.
- A czym tak właściwie
różnią się demony od zwykłych ludzi? No wiesz, chcę wiedzieć
kim jestem.
To pytanie najwydoczniej
bardzo spodobało się blondynce, bo jej twarz wyszczerzyła się w
uśmiechu, od razu popędziła na kanapę obok brunetki i zaczęła
opowiadać:
- Pierwszą znaczącą różnicą
jest to, iż demony czują mocniej niż ludzie, złość, radość.
Uprzedzając twoje pytanie, nie nie czujemy smutku, ja mówiłam
wcześniej, demony zostały zesłane na ziemię, by żywić się
słabymi emocjami, dlatego okazanie smutku spowodowałoby paradoks.
- Ale przecież ja odczuwam
ludzkie emocje – przypomniała jej.
- Bo przez te lata twoja szala
przechyliła się w stronę ludzkiego świata. Mieszkałaś wśród
ludzi, zaczęłaś ich rozumieć i w ten sposób stałaś się jednym
z nich. Musisz zrozumieć, że nam przyswajanie informacji, czy też
umiejętności przychodzi łatwiej niż zwykłym śmiertelnikom.
Potrafimy rzeczy których oni nie umieją, ale prawda jest taka, że
po wielu stuleciach oni pewnie też, by się ich nauczyli, ale jak
już mówiłam my lepiej przyswajamy. Tak samo jest w chorobie,
podczas gdy człowiek czuję ból głowy, my czujemy jakby ktoś
walił naszą głową o mur z cegieł, albo wysadzał ją dynamitem,
kiedy poczujemy się słabo możemy nawet zemdleć. To taki jeden
minus, ale uwierz mi, o wiele więcej jest plusów. Polubisz życie z
nami.
To się trzymało kupy. Dobrze
pamiętała jak fatalnie czuła się na stacji kolejowej. Miała
wrażenie, że zaraz zemdleje, ledwo trzymała się na nogach.
- Mówiłam ci, że umiemy
rzeczy których zwykli śmiertelnicy nie potrafią, i uwierz mi to
jest zajebiste. - ekscytacja odmalowywała jej się na twarzy,
pośpiesznie wstała ze swojego miejsca i tak jakby zaraz miała
przedstawić Breeze monolog stanęła przede nią. Odetchnęła głęboko,
po czym zamknęła oczy i wyciągnęła rękę do przodu.
Z początku nic się nie
wydarzyło, ale po chwili jej knykcie zaczęły się robić czerwone,
jakby pod wpływem ciepła, potem pojawiły się iskry, jakby ktoś
odpalił fajerwerki na jej palcach, chwilę później na jej dłoni
pojawił się niewielkiej wielkości płomień. Candela wyszczerzyła
zęby w uśmiechu, pstryknęła palcami, a ogień przeniósł się na
jedną ze świeczek stojących w salonie.
- Widzisz? Prawda, że super?
Breeze nie potrafiła z siebie nic wydusić.
Breeze nie potrafiła z siebie nic wydusić.
- Czyli ja też potrafię tak
robić? - wydusiła z siebie.
- Tworzyć ogień? Nie wiem,
nie wiem jakim żywiołem władasz, jak mówiłam minąło sporo
czasu, zauważyłaś ostatnio coś dziwnego wokół siebie?
Zauważyłaś, żeby jakiś żywioł się ciebie słuchał?
Właściwie to tak –
przypomniało jej się. W głowie pojawiła jej się scena z placu w
szkole. Amanda Fry i jej paczka. Woda wytryskająca na nich. Wtedy
czuła palącą ją wściekłość. Czy możliwe, że potrafiła
kontrolować wodę?
Podniosła się ze swojego
miejsca i ruszyła do kuchni, by po chwili wrócić ze szklanką
wody ku ogólnemu zdziwieniu Candeli.
Postawiła naczynie na
stoliczku i stanęła przed nim wyciągając rękę. Ścisnęła
mocno powieki starając się skupić na tej jednej rzeczy. Wodzie.
Gdy otworzyła oczy nic się
nie zmieniło. Szklanka stała na swoim miejscu, nie wzruszona z ani
jedną przelaną kroplą, woda dryfowała w naczyniu jakby wcale nie
dostrzegała usilnych starań Breeze. Jakby z niej kpiła.
- Myślałam...myślałam, że
to woda, ale chyba się pomyliłam.
- Dawno nie używałaś swoich
mocy ze świadomością, może minąć trochę czasu zanim się tego
na nowo nauczysz, ale nie odpuszczaj. - poradziła jej blondynka.
Właśnie, woda. Ogień.
Przypomniała sobie jak książka na której z jakiegoś powodu
zależało wszystkim wokół przetrwała pożar w klubie i wylanie na
nią wody.
- Zaraz wrócę! Nie ruszaj
się stąd! - krzyknęła kierując się powoli w stronę swojego
pokoju.
Wpadła do środka i z
przerażającą szybkością porwała tom i skierowała się z
powrotem do salonu.
- Znasz tą książkę? -
spytała kładąc przedmiot na stoliku.
Na widok księgi oczy Candeli
rozszerzyły się, chyba z zaskoczenia.
- Przecież to jest Arcanus
Liber. Święta Księga, jedyne stworzenie znające prawdę o całym
wszechświecie, o każdym pojedynczym istnieniu.
- Znalazłam ją w bibliotece.
- Księga pokazuje się tylko,
gdy ma odegrać jakąś ważną rolę, uratować, lub zniszczyć
życie.
- Xavier twierdzi, iż gdy
jakaś historia pojawi się na tych kartkach oznacza to, że niedługo
się o siebie upomni. Uważa też, że jedna z tych opowieści ma coś
związanego ze mną. Tylko, że ja przeczytałam je wszystkie i żadna
nie wydaje mi się znajoma...
- To dlatego, że źle
patrzeliście – dziewczyna przejęła od Breeze książkę i zaczęła
powoli przerzucać kartki. Gdy doszła mniej więcej do połowy
chwyciła jedną z kartek i zaczęła ją rozrywać.
- Co ty...! - Breeze chciała
krzyknąć, ale wtedy coś zobaczyła. Candela rozerwała kartkę
która w rzeczywistości okazała się dwiema sklejonymi kartkami.
Dziewczyna wygładziła strony z których natychmiast zniknęły
wszelkie pogięcia.
Teraz jej oczom ukazała się
nowa historia. Gdy tylko spojrzała na tytuł, już wiedziała, że
to jest to.
Legenda o Trzynastu Demonach
- Czasami rzeczy ważne są
dobrze ukryte – szepnęła Candela.
Miała rację.
***
- Istnieje
legenda o trzynastu demonach, które ze złości na ludzi Bóg
sprowadził na Ziemie. Owe upiory gdy tylko wyczuwały strach,
smutek, czy inne ludzkie słabości atakowały mocą pięciu
żywiołów:
Wody,
powietrza, ognia, ziemi i piorunów. Tak uzbrojone stwory mogące
przybierać dowolny kształt i wygląd były praktycznie
niezniszczalne. W końcu ludziom udało się stworzyć magiczną
skrzynie zrobioną ze złota i drogich kamieni, ale co najważniejsze
dzięki materiałowi skutecznie chroniły przed wszelkimi duchami.
Pozostało jedynie zapędzić je do kufra i zamknąć. Jednak każdy
mężczyzna który wyruszał z mieczem ginął na miejscu. Dopiero
pewna dzielna kobieta podstępem zagoniła wszystkie demony do
skrzyni i zamknęła na trzynaście spustów, a później schowała w
ciemnej jaskini. Tam stworzenia przeczekały tysiące lat i wreszcie
na początku dwudziestego wieku pewien mężczyzna zapuścił się w
głąb lasu, gdzie znalazł jaskinie od której bił oślepiający
blask. Wszedł tam i oczom ukazał mu się złoty kufer, chciał go
zabrać, ale był za ciężki. Zobaczył wtedy na skrzyni trzynaście
zamków, otworzył jeden i nagle z kufra uniósł się swąd
niebieskich iskier. Niektórzy twierdzą, że mogło mu się
przywidzieć inni sądzą, że mógł to być jeden z owych demonów,
jednak nigdzie nie było słychać o żadnych zamieszkach, czy
nagłych śmierciach, więc ludzie uznali, że należy po prostu
zapomnieć i tak właśnie się stało. Wszyscy zapomnieli o
legendzie o trzynastu demonach i o tym ile złego wyrządziły na
ziemi, aż do teraz. - Breeze skończyła czytać nie mogąc nadal uwierzyć
w to co widzi. Wszystko powoli układało się w całość. Przykrą
całość.
-
Odpowiedź cały czas była pod naszym nosem – zaklęła pod nosem
zatrzaskując książkę z hukiem.
-
,,Jedynie, gdy poznasz każdy skrawek książki naprawdę ją
przeczytasz'' – odpowiedziała Candela.
-
Co ja mam teraz zrobić? Jestem demonem. Moje życie to jedno wielkie
kłamstwo, a do tego ta legenda. Co to oznacza?
-
Zagładę. Zagładę dla Ziemi, jestem tu tylko ze względu na
ciebie, w dniu naszego ostatecznego zjednoczenia, w dniu, gdy w końcu
wykonamy powierzone nam zadanie musimy być wszystkie razem. - w
jej oczach Breeze dostrzegła czerwone języki ognia. Chwyciła ją za
nadgarstki jakby chciała za wszelką cenę ją przekonać do swojej
racji – Wróć ze mną. Jesteś naszą siostrą.
-
Ja... - w tym momencie rozległ się dźwięk zamka w drzwiach i do
środka wszedł Xavier. Dziewczyna nie sądziła, że może kiedyś tak bardzo
ucieszyć się na jego widok. Ale w tym momencie uratował jej skórę.
-
Xavier wróciłeś! - zerwała się z miejsca i pobiegła w jego
kierunku, jakby wcale nie było między nimi żadnego spięcia.
-
Cześć, co tu się dzieje. - przesunął wzrokiem z Breeze na
Candele i z powrotem.
-
Gdzie byłeś?
-
Musiałem coś załatwić, nic ciekawego. A wy co robicie?
-
Próbuję przekonać Breeze, żeby się stąd wyrwała na chwilę. Za
długo trzymałeś ją w zamknięciu. - odezwała się blondynka.
Kiedy
brunetka spojrzała w jej stronę dostrzegła promienny uśmiech który bił
od niej jak blask, zachowywała się tak naturalnie. Ale po co
kłamała?
-
Uważam, że to dobry pomysł – odparł chłopak.
Hej,
czy oni się zmówili przeciwko mnie? - odezwał się głos w głowie
Breeze. Głos mądrze gada. Nie podobał jej się chwilowy sojusz tej
dwójki.
-
To co proponujesz? - zapytał Candeli zdejmując granatową pikowaną kurtkę i
wieszając ją na jednym z kołków niezdarnie wystających ze ściany
w przedpokoju.
-
Może jakiś koncert? Macie w tej wiosce jakieś imprezy?
-
Okej, więc ustalone. - uśmiechnął się do Candeli, a potem
skierował się w stronę Breeze – Będzie jak za starych dobrych
czasów. - mrugnął do niej, po czym wyminął dziewczyny i ruszył na
górę.
Ziarno
zasiane.
-
Jakich dawnych czasów? - zapytała Candela.
-
Nie ważne – machnęła odruchowo rękami w geście irytacji.
-
Co się wydarzyło za starych dobrych czasów? - starała się ją
ignorować, z tą myślą utrzymującą ją przy świadomości
ruszyła ku swojemu pokojowi – Breeze?!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Skończyłam go pisać wczoraj po lekko denerwującej lekcji hiszpańskiego. Za dużo, by gadać. W rozdziale dowiadujemy się wielu nowych rzeczy o demonach, a także spoglądamy na to jak znosi tą wiadomość nasza Breeze. Wydaje się też, że odnalazła szczęście u boku Freddiego, ale czy szczęście w przypadku Breeze jest możliwe?
Pojawiają się zabawne momenty, także mam nadzieję, że rozdział wam się podoba i widzimy się za tydzień.
Jak myślicie jak dalej potoczą się losy Breeze i jej przyjaciół? Czekam na wasze komentarze :)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Skończyłam go pisać wczoraj po lekko denerwującej lekcji hiszpańskiego. Za dużo, by gadać. W rozdziale dowiadujemy się wielu nowych rzeczy o demonach, a także spoglądamy na to jak znosi tą wiadomość nasza Breeze. Wydaje się też, że odnalazła szczęście u boku Freddiego, ale czy szczęście w przypadku Breeze jest możliwe?
Pojawiają się zabawne momenty, także mam nadzieję, że rozdział wam się podoba i widzimy się za tydzień.
Jak myślicie jak dalej potoczą się losy Breeze i jej przyjaciół? Czekam na wasze komentarze :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz