piątek, 2 października 2015

Rozdział 17



Zanim zasnęła minęło trochę czasu, przekręcała się zmieniając co chwilę pozycję i trzepiąc poduszkę. Miała wrażenie, że ktoś wsadził tam stos kamieni.
Ale, gdy wreszcie udało jej się zamknąć oczy i uspokoić oddech przed jej oczami pojawiła się ciemność.
Pamiętała wiele swoich snów, koszmarów, ostatnio zaczęły przybierać dziwny obrót, a właściwie od dnia jej szesnastych urodzin. Jednak nigdy przedtem nie śniła jej się zupełna pustka. Takich snów nie powinno się pamiętać, albo śni się coś, albo nie. A jej się właśnie śniło coś, tylko problem był taki, że to było nic.
- Halo! - krzyknęła. Ruszyła się z miejsca o kilka kroków, czyli to nie jest jeden z tych koszmarów, podczas których człowiek jest sparaliżowany, bo umysł budzi się wcześniej niż ciało.
- Jest tu kto?! - zawołała znowu, choć nie spodziewała się żadnej odpowiedzi.

 
Przeszła kilka kroków po ciemnej płaszczyźnie. Nagle z czarnej otchłani zaczął się formować obraz. Pojawiła się droga, ledwo widoczna, spowita mgłą, jednak nawet taką potrafiła ją rozpoznać. Już wcześniej o niej śniła, ale otoczenie było inne, tak jakby przeszła nią pewną odległość. Ta sama droga, inne miejsce. Ale skoro jest droga to jest i... dziewczyna.
Miała rację. Po chwili obraz się przybliżył i rzucił obraz na skrawek lasu. Z jego głębi dostrzegła jakieś światło zbliżające się w jej kierunku w zastraszającym tempie. Nie wyglądało jak latarka, czy jakiekolwiek sztuczne światło. To był ogień w najczystszej postaci. Zaczęła uciekać, choć nie wiedziała dlaczego. Spojrzała w stronę wyłaniającego się płomienia i w tym momencie nie znajdowała się już na drodze, nie była już obserwatorem. Była tą dziewczyną. Dzierżyła w swojej dłoni kulę ognia.


***


Z ust Breeze wydarł się krzyk. Wstała na równe nogi i popędziła zapalić światło. Spojrzała na swoją zmęczoną i spoconą twarz w lustrze.
To było takie realne – pomyślała dotykając swoich brązowych kosmyków.
Chwyciła ręcznik leżący na krześle i popędziła do łazienki, chciała zmyć z siebie pot i wspomnienia. Zdjęła piżamę i weszła pod chłodny strumyk wody.
O dziwo nic nie poczuła, kompletnie nic. Stała moknąc, gdy kolejne krople oblewały jej twarz. Wpatrywała się w ścianę jakby miała jakieś ukryte dno.
- Breeze – odwróciła się wpatrzona w pustą łazienkę. Nikogo nie było. A mogłaby przysiąść, że słyszała szepty. Znów odwróciła się tyłem do lustra.
- Breeze. Breeze. Breeze – znów rozległ się ten głos, ale tym razem była pewna, że jej się nie przywidziało.
Złapała się za głowę, miała wrażenie jakby to stamtąd dobiegały te głosy.
Głos znowu przemówił, cichy szept tysiąca języków. Wszystkie wołające imię Breeze.
Opadła na mokrą podłogę trzymając się nadal obiema rękoma za głowę.
- Zostawcie mnie! - krzyknęła odważając się odwrócić głowę.
Przed nią stała blondynka ze snu. Nie potrafiła rozpoznać nic po wyrazie jej twarzy. Nagle podniosła prawą rękę do ust i przyłożyła znak wskazujący do ust na znak by nic nie mówiła

Jesteś jedną z nas – powtórzył głos w głowie.


***


Breeze ponownie poczuła, że jest w swoim łóżku. Otworzyła oczy pełne łez. Wszystko było takie jak wtedy kiedy szła spać. Oprócz jednego szczegółu. Całe łóżko było mokre od wody.


***


John pojawił się od razu. Breeze stała oparta o kuchenny blat postukując palcami o zimny kamień. Kiedy ponownie się obudziła chciała poczuć coś, by upewnić się, że nie śni. Mogła iść do łazienki i puścić wodę, ale zważywszy na koszmar który miała byłoby to nie odpowiednie. Dlatego pamiętając o materiale z którego były zrobione blaty w kuchni od razu ruszyła tam i od tego czasu jeździła palcami po chłodnej powierzchni.
Kiedy śniła nie odczuwała bólu, chłodu, ani gorąca. To było jak senne życie.
- Możesz powtórzyć jeszcze raz? - poprosił chłopak krążąc po pokoju i ze zdenerwowania pocierając kciukiem o brodę.
- Śniła mi się blondynka miotająca pociskami z ognia.
- Okej – krótkie westchnienie, uśmieszek na twarzy. Zaraz coś palnie, wiedziała to – Jeśli w ten sposób próbujesz przekazać mi delikatnie, że wolisz dziewczyny to ci to nie wychodzi.
Mówiłam - pomyślała.
- Zamknij się – odpowiedziała bez cienia uśmiechu na twarzy.
- Dobra, sory, sory już się opanowuje. Więc co było w tym śnie takiego nadzwyczajnego?
- No nie wiem, może fakt, że wydawał się tak realny jakbym nie spała, a może fakt, że wydaję mi się iż znam tą dziewczynę i, że za chwilę coś podobnego wydarzy się, tylko w realnym świecie? - rzuciła jednym tchem słabym głosem.
- Tak, to może być dobry powód – w tym momencie wyglądał naprawdę komicznie. Gdyby nie fakt, że naprawdę przerażała ją ta sytuacja pewnie wyśmiałabym go i jego sztucznie zamyśloną minę.
- Więc co chcesz zrobić?
- Muszę się upewnić, że ten sen nie był zapowiedzią żadnych wydarzeń. Inaczej nie zasnę.
- Jeśli masz problem ze snem możesz wpaść do mnie, ja... - zaczął, a na jego twarz znów wskoczył ten irytujący uśmiech.
- John może ciężko ci to zrozumieć, ale w moim języku nie znaczy nie. I koniec kropka. Bierz kluczyki, jedziemy na wycieczkę.
Chłopak jedynie przewrócił oczami, ale posłusznie chwycił przedmiot i skierował się do drzwi, a Breeze ruszyła za nim.

Chwilę później siedziała na miejscu pasażera w aucie którym tu dotarli. Przez krótki moment kiedy przechodzili przez mokrą trawę wdychała świeże powietrze znów próbując uchwycić każdy szczegół który sprawiał, że to miejsce było takie realne. Wiatr, drobne krople deszczu, zapach, kamienie pod nogami. To nie był sen.
- Breeze wszystko w porządku? - zapytał John, gdy oboje zajęli miejsce w aucie.
- Tak, całkowicie – odpowiedziała, choć nie byłam tego do końca pewna. - Jedźmy już.

Szatyn bez wahania odpalił silnik i nacisnął pedał gazu. Chwilę później jechali drogą spowitą przez ciemność. Po obu stronach znajdował się grubo rozrośnięty las. Oparła się o szybę rysując kółka na zaparowanym oknie i wypatrując czegokolwiek dziwnego.
Trwało to kilka kolejnych godzin, aż w końcu zaczęło świtać.
- Najwidoczniej to był tylko se... - zaczął John, ale w tym momencie skamieniała, jakby jej oczy wyprzedzały inne zmysły o kilka kroków. Widziała tak jakby ktoś wyrwał jej gałkę i położył ją gdzieś wśród liści, widziała ogień. I wiedziała dokładnie gdzie to jest.
Odruchowo szarpnęła za kierownicę nie zastanawiając się nawet co robi, samochód zatoczył kółko i wylądował kilka milimetrów od jednego z drzew.
- Czy ty oszalałaś?!- chłopak wysiadł z auta podchodząc do bagażnika i przyglądając się stratą – mogłaś mi stratować Olivię!
- Olivię? - powtórzyła z niedowierzaniem również wychodząc na dwór i krzyżując ostentacyjnie ręce na piersi.
- Zapomnij o tym...No co? Wielu facetów nadaje swoim autom imię. Jesteśmy z nimi związani ściśle emocjonalnie. - bąknął na usprawiedliwienie.
- Ja jestem ściśle związana z moimi podpaskami, ale nie nadaję im imion.
- Więc może wytłumaczysz mi czemu próbowałaś świadomie pozbawić nas życia? - rzucił po krótkim milczeniu jej towarzysz.
Nie potrafiła odpowiedzieć. Nie potrafiła wytłumaczyć, ona po prostu wiedziała, że powinni teraz tu być.
- John! - nagle oczy Breeze dostrzegły coś powoli wyłaniającego się spomiędzy drzew.
- Oj nie Johnój mi tutaj. Myślisz, że wypowiesz moje imię ze słodyczą w głosie, a ja ci ulegnę? Oj, nie. Chcę wiedzieć co zobaczyłaś i to teraz. - nakazał chłopak.
- Po prostu się odwróć – nie potrafiła wytłumaczyć stoickiego głosu z jakim to powiedziała, ale z jakiegoś powodu wiedziała, że to co leciało w ich stronę nie zrobi im krzywdy. Ale John najwidoczniej tak nie uważał, bo gdy tylko zobaczył czerwoną kulę ognistych języków rzucił się w jej stronę tak, że wylądowali razem na ziemi.
- Co ty wyprawiasz?! - warknęła.
- Nie wiem, czy zauważyłaś, ale pędziła na nas wielka kula ognia! Wolałem jednak się nie usmażyć. Rozumiesz, świat doznałby ogromnej straty, gdyby stracił taką twarz jak moja – w tym momencie chłopak teatralnie przedstawił swoją twarz jakby był to jakiś niesamowity okaz diamentu szlachetnego, a nie zwykła zapatrzona w siebie buźka.
- Tak, to była by ogromna strata – przewróciła oczami – Ale może zajmijmy się zidentyfikowaniem wielkiej kuli ognia i możliwego niebezpieczeństwa. Okej?
Jego milczenie uznała za zgodę, więc ruszyła w stronę gęstych drzew. Nie potrafiła dostrzec niczego co wyróżniałoby to miejsce od reszty lasu.
Nagle między gałęziami coś się poruszyło.
- Widziałeś to? - zwróciła się do Johna.
- Nie, a co miałem zobaczyć?
Nie odpowiedziała mu. Zamiast tego Breeze ruszyła kilka kolejnych kroków do przodu nie przejmując się tym, że w każdej chwili te nieznane coś mogło na nią wyskoczyć.
- Breeze! - głos szatyna odbijał się od uszu dziewczyny jak od jakiejś szyby. Zignorowała go.

I wtedy to dostrzegła. Czerwony płomień. Układał się w kształt człowieka.
Stanęła osłupiała i wpatrywała się w zbliżającą się sylwetkę. Dostrzegła długie płomienne włosy, iskry tryskające z długich palców. Rękę powoli unoszącą się w jej stronę.
- Stój! - z jej gardła wydobył się krzyk skierowany ku bestii.
Kiedy otworzyła oczy postać opuściła rękę, była teraz jakby... jaśniejsza. Bardziej ludzka.
Zanim zdążyła się zorientować zamiast ludzkiej pochodni pomiędzy drzewami stała, a raczej prawie klęczała dziewczyna o długich blond włosach i jasnej mlecznej skórze. Opadła na jesienne liście.

Szybko podbiegła do dziewczyny. Ukucnęła przed nią.
Chyba była nieprzytomna.

Jednak w momencie w którym dotknęła jej nadgarstka, by sprawdzić puls otworzyła oczy i szepnęła.
- Wiedziałam, że cię znajdę. Siostro...


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Udało mi się przejrzeć rozdział, chciałam wstawić rano, ale nie zdążyłam. Jak wam się podoba? Mi chyba najbardziej podoba się fragment, gdy Breeze myślała, że już się obudziła, miło się go pisało jak i czytało. Piszcie w komentarzach co myślicie

3 komentarze:

  1. Tak, fragment o śnie był świetny. Jeszcze bardziej podobała mi się scena, gdy Breeze dorwała kierownicę. Nie spodziewałam się tego. Akcja zaczyna się rozkręcać. A John? U niego pojawia się taki slalom pomiędzy poziomem arogancji. Raz jego pewność siebie jest seksowna, a zaraz potem podchodzi pod pychę trzynastolatka. To irytujące w jego przypadku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem Ci szczerze, że strasznie mi się podoba. Jest taki inny, niż zawsze. Coś się dzieje. Znaczy inaczej, zawsze coś się dzieje, ale dziś wprowadziłaś rzeczy fantastyczne, które ja tak strasznie uwielbiam! Uwielbiam jakieś super moce, wilkołaki, wampiry, elfy, smoki, syreny, krasnoludy, wszyściutko! Cieszę się, że ta dziewczyna się pojawiła.
    Ja jestem przekonana, że ta blondyna stworzyła jej ten sen, aby wiedziała, gdzie Breeze ma się udać. To było jej dzieło, czuję to!
    Tylko dlaczego powiedziała do niej ,,siostro''? Chodzi o prawdziwe więzi krwi, czy może wszystko przez te książkę? Nie wiem, nie wiem.
    Zgadzam się z moją poprzedniczką, jeśli chodzi o John'a. Jego pewność siebie ma dwa oblicza! :D
    Ja znikam.
    Pozdrawiam, karmeeleq
    kiedy-gram-znika-caly-swiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do LBA! Szczegóły tutaj;
    http://kiedy-gram-znika-caly-swiat.blogspot.com/2015/10/czesc-wszystkim-nie-to-jeszcze-nie-czas.html

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Selly