Breeze razem z Johnem zapakowali
dziewczynę na tylne siedzenie samochodu, po czym zajęli
miejsca z przodu.
Nie odzywali się do
siebie. To milczenie dobijało Breeze.
- Nie rozumiem... - tylko tyle
dała radę z siebie wydusić. - Nie rozumiem tego. Nawet nie byłam
pewna, czy to... ona mnie zrozumie. Nie wiedziałam, czy potrafi
mówić po angielsku, ale najwidoczniej...
- Breeze – głos Johna był
cichy – problem w tym, że ty nie powiedziałaś nic po angielsku.
Jestem prawie na sto procent pewny, że to była łacina.
- Przecież ja nie znam łaciny
– zdziwiła się.
Dziewczyna oparła się o twarde oparcie
fotelu.
- Nazwała mnie swoją
siostrą. O co jej chodziło?
- Myślę, że na to pytanie
najlepiej odpowie ci ona sama. Dojedźmy do domu, dajmy jej odpocząć,
a potem zasypmy ją pytaniami.
- Dziewczyna zapałka. To nam
się trafiło – mruknęła, po czym oparła głowę o szybę
i zatonęła we własnym świecie.
***
Do domu chłopaka dotarli
w nieprzyjemnej ciszy. Nikt z nich nie wiedział co dokładnie
wydarzyło się na brzegu lasu. Ani kim była ta dziewczyna śpiąca
jak zabita na tylnym siedzeniu.
Kiedy auto zatrzymało się na
podjeździe oboje otworzyli drzwi i spojrzeli na
dziewczynę na tylnym siedzeniu.
- Nie damy radę jej zanieść
sami. Zaraz wrócę – i nie zważając na bezgłośne protesty
Johna weszła do środka budynku.
Kilka minut później Breeze wróciła
razem z dwójką przyjaciół wyraźnie zaspanych jeszcze ubranych w
piżamę którą Freddie z niechęcią pożyczył od szatyna, a April
wzięła z szafy Scarlette tak jak Breeze. Tylko ona w odróżnieniu od brunetki nie wydawała się zgorszona noszeniem czyichś ubrań. Z dumą
podziwiała swoją białą koszulkę na ramiączka i granatowe spodnie
trzy czwarte.
Teraz w czwórkę sięgnęli
po ciało. Breeze i Freddie pociągnęli ją za nogi. A reszta
złapała za ręce. Dziewczyna szła tuż obok chłopaka który posłał jej
przyjazny uśmiech. Machinalnie poczuła jak policzki zalewają jej się
rumieńcem. A sądziła, że już się przyzwyczaiła do jego
obecności.
Gdy znaleźli się przed drzwiami April podbiegła i otworzyła je. Kiedy chciała wrócić i
pomóc Johnowi on odmówił twierdząc, iż samemu będzie mu
łatwiej. Także dziewczyna ruszyła za nimi na końcu zamykając pochód.
- Co z nią zrobimy? -
zapytała kiedy położyli ją na kanapie w salonie.
- A co możemy zrobić?
Poczekamy, aż się obudzi. Żeby nam nie uciekła będziemy pełnić
warty... - Breeze zaczęła dumna ze swoich zdolności przywódczych.
- Czekaj, mam lepszy pomysł –
przerwał jej szatyn podchodząc do kuchni i wyciągając butelkę
wody.
- John co...
Nie udało jej się dokończyć,
bo chłopak już odkręcił zakrętkę i nachylił się nad twarzą blondynki. Przechylił butelkę i wtedy nagle jej ręka się
podniosła, chwyciła jego nadgarstek z ogromną siłą jak założyłam
po jej zaciśniętych knykciach.
- Nie radzę – jej oczy się
otworzyły, a na twarzy pojawił się uśmiech. Popatrzyła się na
wszystkich zebranych wokół. Butelka upadła na ziemię oblewając
każdego oprócz niej. Rozciągnęła szyję jakby chciała się
rozeznać w sytuacji.
- Co się tak gapicie? Nigdy
nie widzieliście demona?
***
- Czy ona powiedziała demon?
- to April odezwała się pierwsza. W jej tonie dało się dosłyszeń
panikę, niedowierzanie, strach.
- Po jej słowach ,,Nigdy nie
widzieliście demona?'' wnioskuję, że tak. - powiedział pełnym
ironii głosem John
- Dziękuję Sherlocku, co ja
bym bez ciebie zrobiła – odparowała April.
Breeze dostrzegła jedną dziwną
rzecz, od dawna nie widziała, by April i Freddie się kłócili.
Teraz jakby April odreagowywała na Johnie.
- Ej skupcie się! - głos
Johna wyrwał ją z zamyślenia – musimy z nią pogadać na
spokojnie. Może uciekła z jakiegoś wariatkowa.
- Tak, używaj takich słów
przy chorej psychicznie dziewczynie, wcale jej nie przestraszysz i nie
odrąbie sobie głowy – to był Freddie.
- Widzę, że przyjmujesz z
góry najczarniejszy scenariusz. Myśl pozytywnie. Czym miałaby
sobie odrąbać głowę?
Pośród tego harmidru jaki
teraz panował w salonie nowa dziewczyna wydawała się być zupełnie
nie wzruszona. Siedziała na brzegu kanapy wpatrując się pustym
wzrokiem w każdego z osobna, aż jej wzrok spoczął na Breeze.
Ignorując swoich przyjaciół dziewczyna ukucnęłam
przy blondynce, by mieć ją na dobrej wysokości.
- Posłuchaj, nie wiem co
robiłaś tam w lesie, ale jeśli ty coś wiesz powiedz nam to.
Jesteśmy tu po to, by ci pomóc – starała się, by jej głos
brzmiał w miarę spokojnie.
- Wszystko co wiem? Możliwe,
że nie macie tyle czasu.
- Co? Czemu?
- Powinnaś to wiedzieć,
jesteś taka jak – Breeze zobaczyła chytry uśmiech majaczący na jej
buzi. John i Freddie skończyli się kłócić, najwidoczniej
dostrzegli, że rozgrywa się coś ważnego i póki co należy
zaniechać dziecinnych zabaw.
- Taka jak ty? Nie rozumiem.
- Życie wśród ludzi cię
ogłupiło moja droga. Jesteś trzynastym demonem...
Słowa wypowiedziane przez
nową uderzyły w Breeze jakby ktoś walnął ją w twarz. O czym ona
mówiła?
Usiadła na podłodze czując,
że robi jej się słabo.
-... I niedługo pomożesz nam
zniszczyć ludzi.
Czy to był jakiś głupi
kawał?
- O czym ty gadasz, Breeze
jest człowiekiem! - krzyknęła April.
- Pewnie jest naćpana –
dodał Freddie.
- Demony? Co za bzdety – to
był John.
Ale w jej głowie jakby
odblokowała się pewna komora z której jak ze strumienia wylały
się wspomnienia.
Stworzenie. Chaos. Ciemności.
Wolność. Życie człowieka.
Była demonem. Nowa nie
kłamała.
- Stop! W ten sposób nic nie
zyskamy, musimy załatwić to na spokojnie. - powiedziała do
przyjaciół, po czym zwróciła się do nowo przybyłej – Mów.
- Tysiące lat temu Bóg
doszedł do wniosku, iż ludzie to jeden wielki błąd. Chciał
zacząć wszystko od początku, pozbyć się najsłabszych z was –
popatrzyła na April, Freddiego i Johna – To była cudowna wizja, a
my, posłannicy Najwyższego mieliśmy ją wypełnić. To był
zaszczyt. Było nas trzynaście, trzynaście zaciekłych wojowników
Nieba i Piekła. - wszystkie słowa wypowiadała z wielką pasją i
uwielbieniem, było to dość dziwne zważywszy na to o czym mówiła
– jednak pech chciał, że trafiliśmy na Ziemię w momencie
rozprzestrzenienia się tego cholernego feminizmu...
- Przecież feminizm
rozprzestrzenił się w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku
– przerwała jej.
- Pomyśl chwilę, większość
naukowców to mężczyźni, gdyby wszyscy wiedzieli od jak dawna
rozprzestrzenia się siła kobiet wszyscy faceci siedzieli, by w domu
zajmując się dziećmi. Bóg często powtarzał, że ludzie zostali
stworzeni jak dwie połówki pomarańczy, mężczyźni reprezentowali
siłę, kobiety zaś umysł. Siła może się zrodzić z umysłu, ale
umysł z siły już nie.
Więc jak mówiłam. Byliśmy
przekonani, że mężczyźni są zbyt głupi, by nas pokonać, tak
oczywiście było, ale niestety pewna kobieta która nazywała się
Mantis Natio. A przynajmniej my tak ją nazywamy, szczerze nie wiem
jak się nazywała i nie obchodzi mnie to za bardzo, to łacina,
znaczy to dosłownie Modliszka narodu. Urodziwy pseudonim, prawda? -
uśmiechnęła się bardziej do siebie, jakby wspominała stare dobre
czasy – Tak, więc owa kobieta wynalazła sposób jak nas pokonać
i zamknęła nas w skrzyni. Wyobrażacie sobie trzynaście istot
zamkniętych razem w ciasnej skrzyni? Na początku dwudziestego wieku
dotarł do nas jakiś naiwny głupiec który otworzył skrzynię,
jednak jeden zamek odpowiadał jednemu demonowi. Uwolnił trzynastego
demona, czyli ciebie Breeze. Nie mogłam za tobą ruszyć, a ty nie
wróciłaś nas uratować, osiedliłaś się w zwykłej rodzinie. Nie
wiem co tobą wtedy miotało, ale wiem, że to cię zmieniło, stałaś
się ludzka. Zapomniałaś jak używać mocy, jesteś teraz tak słaba
jak oni – ponownie wskazała palcem na przyjaciół Breeze –
Niedawno udało nam się zwieść kolejną osobę która nas
uwolniła. Naszą misją jest przypomnienie ludziom o naszym
istnieniu i starcie ich w proch. Jednak moim osobistym zadaniem było
odnalezienie cię i sprowadzenie do reszty. Jesteś jedną z z nas
Breeze.
Gdy tylko dziewczyna skończyła
opowiadać zakręciło mi się w głowie, poczułam, że robi mi się
słabo.
Tak bardzo, tak bardzo chciała
zaprzeczyć, ale jaki ma to sens kiedy wiesz, że to prawda? Kiedy
widziałaś to na własne oczy? Swoją naturę.
- Breeze wszystko w porządku?
- to John podszedł do niej pierwszy.
- Tak, John ja tylko... -
chciała podziękować mu za troskę, ale w tym momencie rozległ się
sarkastyczny śmiech blondynki.
- John? Wy śmiertelnicy
jesteście naprawdę zabawni? Kłamiecie, oszukujecie, dziwię się,
że do tej pory sami siebie nie wybiliście.
- O co jej chodzi? - zapytała wpatrując się to w chłopaka to w demona.
- Naprawdę się zmieniłaś,
gdybyś nie spędziła tyle czasu z ludźmi nie dałabyś się mu
oszukać. On nie nazywa się John, tylko Xavier Morgans. Wykiwał
ciężarem
***
- Breeze zaczekaj!
- A czemu niby John, a może
powinnam cię nazwać Xavier Morgans? - warknęła na niego nie
zatrzymując się, ani na moment.
- Daj mi to wszystko
wytłumaczyć!
- Po co kłamałeś, Xavier?
Po co? Co chciałeś tym zyskać? Bo na pewno nie moje zaufanie –
zatrzymała się na tarasie czując, że zaraz upadnie z napływu
informacji.
- Przepraszam. Nie sądziłem,
że cię polubię. Uznałem, że lepiej będzie się nie ujawniać,
pozostać incognito.
- Czyli od początku mi nie
ufałeś? - poczuła jego ręce na moich ramionach. Nie miała siły
protestować.
- A ty ufałaś mi? Proszę
cię Breeze, oboje popełniliśmy błędy, ale czy to nie znaczy, że
jesteśmy skreśleni na zawsze?
- Nie skreślam cię
Jo...Xavier, po prostu nie jestem gotowa ci wybaczyć.
- Dobrze, szanuję to –
chłopak zdjął dłonie z niej, poczuła jak oddala się – A
tak, właściwie, przyznasz, że zły John brzmi lepiej, niż zły
Xavier.
Nie potrafiła się
powstrzymać, kąciki jej ust wykrzywiły się w lekkim uśmiechu.
***
Xavier nie wrócił do salonu
co bardzo ucieszyło Breeze, bo postanowiła póki co go unikać.
Niech nie myśli, że będzie tak łatwo. Jeśli kłamiesz to
cierpisz.
Za to, gdy wróciła
dostrzegła całą resztę w takich miejscach w jakich ich
zostawiła.
- Wybaczyłaś śmiertelnikowi?
- zapytała blondynka.
- Xavierowi i nie wiem, muszę
nad tym pomyśleć.
- Musimy coś z nią zrobić –
powiedziała April – nie może chodzić po ulicach z tym jej
płomieniem a rękach.
- I nie będzie. Ty... niech
będzie Candela...
- Nie podoba mi się –
odburknęła.
- Więc masz problem,
reklamacji nie przyjmujemy – odpowiedziała jej – zostaniesz tu
dopóki nie wymyślimy co z tobą zrobić. Rozumiesz? Inaczej twoja
misja się nie powiedzie.
- Jeśli zgodzę się na ten
warunek wrócisz ze mną do naszych sióstr?
- Niech będzie, wrócę.
April zaprowadź Candelę na górę – po krótkim namyśle
zgodziła się i wskazała przyjaciółkę, by zaprowadziła ich
nowego gościa na górę.
Teraz została sam na sam z
Freddiem.
- Czy...czy ona mówiła
prawdę? - wydusił z siebie po dłuższej chwili milczenia.
- Tak, dla mnie to też jest
szok Freddie, ale hej to ja Breeze. Demon, czy nie demon, nie
zmieniłam się. - próbowała przywołać na twarz uśmiech, ale
nie wyszło jej to najlepiej.
- Wiem Breeze, nie znam
bardziej ludzkiej osoby, dlatego tak trudno mi w to uwierzyć, ale...
to nie zmienia nic.
- Cieszy mnie to - odparła –
A teraz przepraszam, idę się przejść – minęła chłopaka na
którego twarzy odmalowało się zaskoczenie.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy rozdział 18, i nową postać. Co myślicie o Candeli? Rozdział ujawnia wiele tajemnicy. Także, mam nadzieję, że was nie zawiodłam
Ps. Na LBA odpowiem później, bo przez szkołę nie miałam kompletnie czasu
Piszcie co myślicie!
Ali! :D To znaczy Sasha. To przez to, że do stycznia trzeba czekać na nowe odcinki "PLL" oszalałam, gdy ją tu u Ciebie zobaczyłam. ;p Kurczę, John jest Xavierem? Szczerze powiedziawszy bardziej mi się podoba jego prawdziwe imię. Bardziej pasuje do tego typu bohatera. Ale mógłby się postarać i zanieść tę dziewczynę do domu bez niczyjej pomocy. Poza tym zrobiłaś z Breeze demona..? I to trzynastego - jakiegoś pechowego. ;p I jeszcze jej przeznaczeniem jest zniszczyć ludzkość? To straszne. Ale dobra, demony demonami, feminizm feminizmem. Jedno mnie zastanawia: co ukrywa Xavier? Bo mam wrażenie, że ma więcej tajemnic niż się nam wydaje.
OdpowiedzUsuńPS.: Zauważyłam, że każdy Twój rozdział jest coraz lepszy. Nie wiem czy już Ci to pisałam. Ten ma na przykład wyższy poziom niż - dajmy na to - rozdział dziesiąty.
Tak, Sasha jest efektem tęsknoty za serialem, nie żartuję, uwielbiam ją, także od początku planowałam tą postać, a także kto ją zagra.
UsuńCo do Breeze i jego bycia demonem, również wiedziałam o tym od początku, chciałam, by rozwiązanie było nie spodziewane i chyba się udało, bo nikt nie podejrzewał takiego obrotu akcji.
Dziękuję za opinię, cieszę się, iż uważasz, że pisze coraz lepiej. Miło słyszeć takie rzeczy. Mam nadzieję, że następne rozdziały cię nie zawiodą.
Pozdrawiam, wytrwała na zawsze
E, chwila, co?
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie kompletnie tym rozdziałem, nie ma co. Poważnie, aż nie wiem, co mam napisać.
Myślałam, że trzynaście demonów to będą mężczyźni, czy coś. Jednak Breeze? Spokojna osóbka? Już bardziej by mi April pasowała!
No i to kłamstwo. Kurcze. Z jednej strony go rozumiem i zrobiłabym to samo, natomiast z drugiej już nie koniecznie. Teraz mam jeszcze bardziej mieszane uczucia co do niego. :/
Nie lubię Candeli. Jest za pewna siebie, przez co mnie irytuje. Nie, inaczej. Ona po prostu jest okropna,myśli, że jeśli jest demonem, to jest najlepsza na świecie. Phi.
Pozdrawiam, karmeeleq