niedziela, 22 listopada 2015

Rozdział 22



W życiu każdego przychodzi taki moment, gdy jego rzeczywistość się załamuje. Czasami są to małe problemy, które prędzej, czy później same się rozwiązują, czasami jednak problemy są tak wielkie, że cokolwiek chcielibyśmy zrobić nie możemy wyjść z dołka.
Tak było teraz.
Ostatnie wydarzenia wywróciły życie Breeze do góry nogami. Dowiedziała się prawdy o sobie, poznała swoje przeznaczenie, popełniła wielki błąd, ale przez ten długi czas, ani razu nie czuła się demonem tak bardzo jak w momencie, gdy dowiedziała się co stało się z chłopakiem z imprezy.
Nie potrafiła uwierzyć, że to ona to zrobiła. Zabiła go.


 
A teraz siedziała zamknięta w swoim pokoju. Chciała pójść do Candeli i dowiedzieć się wszystkiego czego blondynka jeszcze jej nie wyjawiła, ale bała się tego, bała się tego czego jeszcze nie wie.
Czuła się źle. Odebrała komuś życie, takie było jej powołanie. 
- Nie wiem co zrobić – usłyszała głos April pewnego dnia, gdy akurat przebywała na drugim piętrze. Planowała zajść do Candeli, ale minęło się to z celem. Zamiast tego wysiedziała kilkanaście dobrych minut kręcąc się po korytarzu.
- Ukrywa się tu od kilku dni – odpowiedział jej Freddie. Ich głosy dochodziły z jadalni na dole. Breeze podbiegła do schodów i po cichu stanęła za balustradą, tak, by nikt jej nie widział, ale mimo wszystko mogła dobrze słyszeć o czym rozmawiają.
- Odebrała komuś życie. Jakbyście wy się czuli, gdyby to was spotkało? - ten obrończy ton należał do Xaviera.
- Tak, wiem. Po prostu, od kilku dni zachowuje się jakby była gdzieś daleko od nas.
- Może potrzebuje więcej czasu?
- Freddie o jakim czasie ty mówisz?! Musimy dowiedzieć się czego zamierza.
- O czym ty mówisz?
- No, czy zamierza przyłączyć się do demonów i zniszczyć ludzkość – odpowiedziała April jakby to było oczywiste.
Brunetka odwróciła twarz i oparła się o poręcz, nie chciała już słyszeć tego o czym mówili.
- Przykre, że w najtrudniejszych dla nas momentach odkrywamy kto jest naszym prawdziwym sprzymierzeńcem.
- O co ci chodzi Candela?
- Nie widzisz tego? Oni widzą w tobie potwora, boją się co się stanie, jeśli wybierzesz naszą stronę. To nie są twoi przyjaciele.
- A co ty możesz wiedzieć o przyjaźni?
- Żyję miliony lat, uwierz mi, że wiem więcej niż ty, przynajmniej teraz, bo nie pamiętasz tego co wcześniej...
- Candela – przerwała jej – ja nie chcę tego robić. - chodziło jej o jej przeznaczenie, obie dobrze o tym wiedziały
- Chodź. - powiedziała krótko.
- Gdzie?
- Do mnie. Myślę, że przyda ci się porządna rozmowa.


***


Breeze zajęła miejsce na kręconym krześle stojącym przy małym biurku, a Candela usiadła na łóżko. Spoglądając na wystrój można było się zdziwić, że Candela mogła przebywać w takim pokoju, był typowo męski. Ciemne kolory i proste meble. Ona wyglądała na kogoś z wyrafinowanym gustem. W końcu budowała go przez lata...znaczy wieki.
- Więc o czym chcesz pogadać? Chłopaki? Dojrzewanie? Szkoła? Od razu mówię ci, że nie znam się na żadnej z tych rzeczy, jedynych chłopaków jakich znałam zabiłam, a dojrzewanie mnie nie dotyczyło.
To było, aż zaskakujące jak lekko Candeli przychodziło mówienie o zabijaniu, jakby to była część jej każdego dnia. No, pewnie kiedyś była.
- Może porozmawiamy o tym co zrobiłam na imprezie? Już wiem czemu byłaś taka podekscytowana, Xavier mi pokazał. Zabiłam go. - ostatnie słowa dziewczyna wypowiedziała z wielkim trudem. Ostatnio te dwa słowa stały się jej najmniej lubianymi słowami.
- Właściwie to nie spodziewałam się, że go zabijesz, raczej, że lekko go... poharatasz, myślałam, że przez te lata wyszłaś z wprawy, ale zaskoczyłaś mnie, pozytywnie. Dalej masz to coś – pocieszające.
- Czyli taka jest nasza super moc? - Breeze zacisnęła mocno knykcie na bokach fotela.
- Tak, mamy moc, potrafimy karmić się negatywnymi uczuciami ludzi.
- A jakie uczucia zaliczają się do tych negatywnych? - zadała kolejne pytanie.
- Zazdrość, smutek – blondynka zaczęła wyliczać na palcach – złość, pycha, pożądanie...
- Czekaj – przerwała jej – ten chłopak w klubie, odczuwał do mnie pożądanie – teraz wszystko stawało się jaśniejsze – Super – teraz zdała sobie z czegoś co dobijało ją jeszcze bardziej – tak długo czekałam, aż ktoś będzie czuł co do mnie pożądanie, a kiedy tak już się stało zabiłam tą osobę. Fajnie. Zostanę sama na zawsze.
- A co z gadaniem ,,odebrałam komuś życie!''?
- To nadal jest straszne – odparła.
- Wierzę, ale – teraz jej twarz spoważniała, przysunęła się do dziewczyny bliżej i dodała – przeznaczenia nie oszukasz, nie ważne jak bardzo będziesz chciała.


***


W głowie Breeze nadal siedział poważny ton Candeli. Choć wiedziała, że tak nie było brzmiało jej to jak zwiastun czegoś co planowała dziewczyna. I to ją przerażało.
Kiedy wyszła z jej pokoju grupka siedząca wcześniej w jadalni już rozeszła się. Nie mogła nigdzie znaleźć, ani April, ani Freddiego. Najbardziej zależało jej na znalezieniu tego drugiego, chciała mu wyjawić co się wydarzyło w klubie. Jeśli tego nie zrobi to co jest między nimi będzie nie szczere. Zrozumie, jeśli po tym co mu powie opuści ją na zawsze, nawet jeśli będzie to bolesne dla niej.
Niestety, gdy przechadzała się po domu wpadła na jedyną osobę której nie chciała spotkać.
- Co się..? - jakaś dłoń pociągnęła ją w kąt tam gdzie byli niewidoczny dla kogokolwiek kto schodziłby z góry.
Spojrzała w rozszerzone oczy Xaviera. - Xavier?
- Posłuchaj, wiem, że mnie nie znosisz, ale musiałem ci to powiedzieć – trzymał ją w ramionach, gładząc jej włosy. Nie wiedziała kompletnie co zrobić, więc po prostu czekała na następne słowa chłopaka – nie jesteś demonem, znaczy jesteś, ale to nie oznacza, że masz niszczyć świat. Sami tworzymy swoje przeznaczenie, to my dokonujemy wyborów, a jeśli chcesz być człowiekiem to zostań. - jego głos był wyraźnie smutny, zastanawiało ją, czy jeśli pozwoli mu tak dłużej gadać załatwi go jak tego biednego chłopaka.
- Xavier...
- Nie, wiem co zaraz powiesz, że nie masz wyboru, że taka jesteś. Ale przez te wszystkie lata dawałaś sobie radę, wszystko da się zrobić, jeśli tylko się chce.
- Xavier mogę coś powiedzieć? - z jego ust wydobył się krótki śmiech. Umilkł.
- Dzięki za te słowa, naprawdę nigdy nie spodziewałam się, że przeprowadzimy tak poważną rozmowę. Aktualnie nie wiem kim jestem i co mam robić. Wiem, tylko, że moje życie się pochrzaniło i nie wiem jak je poukładać na nowo. Nie wiem też jak mogłabym sobie poradzić w normalnym życiu, jak mogłabym wrócić do codzienności wiedząc kim jestem. Jedyne czego teraz chcę to pogodzić się z tym kim naprawdę jestem. Ale, jeśli wybiorę te przeznaczenie, poczujesz się mną zawiedziony? - nie była pewna, czy to było właściwe pytanie, ale chciała je zadać.
- Breeze nigdy nie mógłbym być tobą zawiedziony – w tym momencie Breeze coś zrozumiała, on wcale nie żałował tego pocałunku w klubie, nie był tym dupkiem za którego go miała, któremu zależy tylko na słownej batalii. Ale przecież ona też nie żałowała, przynajmniej po części. Może związek z Freddiem to był błąd?
A może to był błąd?
Nagle niespodziewanie wyciągnęła szyję w jego stronę i złączyła ich usta w pocałunku. Był to krótki, lecz przyjemny moment.
Zaledwie kilka sekund później oderwała się od niego i wyszła z cienia.
Musiała coś zrobić.


***


Gdy odeszła od Xaviera ruszyła po schodach na górę. Chciała wyjaśnić wszystko z Freddiem, to, że jej serce nie było pewne uczucia jakim go darzyła, i, że chyba muszą sobie zrobić przerwę.
Stanęła przed drzwiami pokoju chłopaka, ale zanim zdążyła zapukać usłyszała dwa różne głosy najwidoczniej się ze sobą kłócące. Czyżby April i Freddie?
Choć wiedziała, że to złe przystawiła ucho do drzwi.
- No i co mam jej powiedzieć?! - to była zdecydowanie April.
- Może prawdę?
- Jasne, powiem ,,Hej Breeze, jak ci mija dzień, a tak przy okazji zdradziłam naszą przyjaźń''. Chyba cię pogrzało!
- April prawda to najlepsze wyjście z tej sytuacji!
- Freddie przypomnę ci, że ty też w tym siedzi. Oboje mamy z tego korzyści, więc choć raz zamknij się!
- Tylko nic, by się nie stało, gdybyś nie była taką córeczką tatusia...
O czym oni rozmawiali?
April ją zdradziła?
Freddie miał z tego korzyści?
Breeze nie wytrzymała. Otworzyła drzwi na oścież i wpadła na pokoju.
W środku zastała April stojącą przodem do wejścia w trakcie wrzeszczenia na chłopaka i Freddiego siedzącego na brzegu łóżka.
- Co tu się dzieje?
- Breeze... – April od razu zmienił się wyraz twarzy. Potrafiła dostrzec jak przez jej buzię przelewają się różne pomysły, zastanawiała się jaką taktykę obrać. - ...wiesz, właśnie dyskutowaliśmy o tej legendzie i...
- April odpuść sobie, słyszałam te wszystkie kłamstwa!- jej ton machinalnie się zmienił. Coś tu było nie tak i czuła, że jej się to nie spodoba. Najwidoczniej jej wściekły ton przywołał do nich Cadelę i Xaviera, bo po chwili stali już za nią.
- Gadajcie lepiej!
- Breeze...
- Słyszałam jak mówisz, że mnie zdradziłaś, o co chodzi?
April odetchnęła głęboko:
- Pamiętasz ten wieczór, gdy uciekłaś? Wtedy nie miałam dla ciebie czasu. A właściwie to miałam czas, ale musiałam zostawić cię samą dla twojego bezpieczeństwa. - zatrzymała się na chwilę, jakby czekając na to, że Breeze powie, że może przestać, ale ta nic nie zrobiła, więc kontynuowała dalej – Nigdy ci nie mówiłam kim jest mój tata, ponieważ nie mogłam. Pracuje dla rządu, jest czymś w rodzaju tajnej policji. Tak, więc kilka dni przed tym jak uciekłaś weszłam do jego kabinetu i znalazłam twoje zdjęcie z napisem ,,do zlikwidowania'', zapytałam się go o co chodzi, a on odparł, że to ściśle tajna informacja, powiedział jedynie, że rząd chcę cię złapać, i, że jeśli pomogę im obiecują, że nie zrobią ci krzywdy. Nie wiedziałam wtedy, że jesteś demonem, ale uznałam, że jest to lepsze niż, żeby cię torturowali. Także, zgodziłam się, ale nie mogłam zostawić cię kompletnie samej, więc wyrwałam się z domu i czekałam na rozwój akcji w ukryciu. I wtedy zobaczyłam jak plan się sypie. Mieli cię złapać i zabrać do jakiegoś tajnego miejsca, ale wtedy ty uciekłaś. Wiedziałam, że muszę cię pilnować i to jest moja szansa, by naprawdę ci pomóc. Niestety zobaczył mnie Freddie i powiedział, że idzie ze mną. Przez cały czas jak uciekaliśmy sprawdzałam gdzie aktualnie przebywa mój ojciec za pomocą GPS'u. Chciałam wyjechać daleko tam gdzie on cie nie znajdzie. I wszystko szło gładko, dopóki pewnego dnia nie dostałam telefonu od wściekłego ojca. Nakłamałam mu, że chcę pomóc cię schwytać, ale jak się okazało Freddie mnie podsłuchiwał, ponieważ nie był co do mnie ufny.
Chciał pobiec do ciebie i wszystko powiedzieć, ale dobrze wiedziałam, że nikomu to nie pomoże, więc powiedziałam mu, że jeśli dochowa tajemnicy pomogę mu cię zdobyć. A ponieważ tego najbardziej pragnął zgodził się i dlatego ostatnio w ogóle się z nim nie kłóciłam. To cała historia.
- A o co się teraz tak zażarcie kłóciliście? - zapytał Xavierem.
- April dostała wiadomość od ojca – teraz odezwał się Freddie – skończyła mu się cierpliwość. Idzie po nas.
Breeze przestała już tego słuchać, wpatrywała się jedynie w swoją najlepszą przyjaciółkę która zdradziła ją, ich przyjaźń...
- Breeze ja naprawdę chciałam ci pomóc, miałam dobre intencje. - odezwała się błagalnym głosem April.
- Czasami dobre chęci nie wystarczą – powiedziała bez jakichkolwiek emocji na twarzy i wyszła z pokoju.

~ ~

Oto przed ostatni rozdział. Zdrada boli, prawda? Jak myślcie co się stanie później? Czy Breeze wybaczy przyjaciołom? Wszystkiego dowiecie się niedługo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon by Selly