poniedziałek, 21 września 2015

Rozdział 15



Jak się tego spodziewała, ani April, ani Freddie nie wstali jeszcze. W końcu była dopiero godzina szósta rano.
- Co zrobiłeś z tą kartką którą ci dałam, tą z pokoju twojej siostry? - zapytała, gdy tylko oboje zsiedli z motoru. Oddała mu kask i poprawiła kosmyki włosów.
- Moja siostra była fanką prozy, lubiła zapisywać sobie fragmenty gdzieś pod ręką, by zawsze mogła do nich wrócić. Nie sądzę, by była to wskazówka, ale i tak dziękuję ci, że mi to przyniosłaś. - chłopak nie wydawał się być zadowolony, nie oczekiwała tego. Chciała go pocieszyć, ale nie wiedziała jak, przecież ledwo się znali.
- Ok, to pa – machnęła ręką na pożegnanie i ruszyła do środka.
Znali się tylko jeden dzień nie licząc epizodu w klubie, on był zupełnym przeciwieństwem Breeze. Więc czemu tak dobrze bawiła się w jego towarzystwie?
Jednak nie dało się zaprzeczyć, że mu nie ufała. Nie ważne jak bardzo im pomógł, nie zdradzi mu mojej wizji. Może to nie kwestia zaufania, ale tego, że sama uparcie wierzyła, że to po prostu był sen na jawie, a sny przecież bywają dziwne nie trzeba ich od razu interpretować nie wiadomo jak.


***


Breeze wróciła do pokoju próbując przypomnieć sobie szczegóły swojego snu nie-snu. Rzuciła się na łóżko i od razu uderzyło ją niewyobrażalne zmęczenie. Zasłoniła żaluzje jedynego okna prowadzącego na podjazd przed budynkiem i znów wylądowała na miękkiej pierzynie. Tuż przed nią wisiało średniej wielkości lustro w kształcie prostokąta, dotychczas nie czepiała się go, ale dzisiaj stwierdziła, że jeśli będzie musiała się wpatrywać w swoją ospaną czerwoną twarz z lekko rozmazanym makijażem to w końcu wstanie i stłucze je. Wolała jednak nie niszczyć nic w tym miejscu, w końcu to nie jej pokój. Odsłoniła na nowo żaluzje, by mieć lepszą widoczność i ruszyła, by ściągnąć przedmiot z małego gwoździa na którym był zawieszony, a potem postawić w kącie przy biurku.
Ruszyła z powrotem do okna i, gdy chciała w końcu oddać się snu dostrzegła coś.
Na ścianie na której przed chwilą wisiało lustro widniały świecące w ciemności napisy:

Od lat dziecinnych zawsze byłem
Inny niż wszyscy i patrzyłem
Nie tam, gdzie wszyscy miałem swoje,
Nieznane innym smutków zdroje
I nie czerpałem z ich krynicy
Uczuć nie tak, jak śmiertelnicy...

Scarlette naprawdę lubiła wiersze - stwierdziła. 
Poznawała ten, mogła nawet dopowiedzieć resztę wiersza:

Radością tchnąłem i zapałem
A co kochałem sam kochałem
To wtedy nim w burzliwe życie
Zdążyłem wejść powstała skrycie
Z dna wszelkich złych i dobrych dążeń
Ta tajemnica, co mnie wiąże
Ze strumienia lub potoku
Z urwistego góry stoku
Z kręgu słońca, gdy w jesieni
Blednie złoty blask promieni
Z błyskawicy ostrym końcem
Drzewo obok mnie rażącej -
Z burzy, grzmotów, ziemi drżenia
Z chmury która u sklepienia
Niebieskiego zawieszona
Miała dla mnie kształt demona...

- Od lat dziecinnych zawsze byłam inna niż wszyscy – przeczytała ponownie tak jak zakładała robiła to Scarlette gdy jeszcze tu mieszkała.
- John! - krzyknęła mając nadzieję, że chłopak już wszedł do domu. - Musisz to zobaczyć!


***


Kolejne pół godziny zeszło im na – niestety – wgapianiu się w ścianę. John póki co nie chciał powiedzieć, czy jest to coś znaczącego, czy kolejny sposób, by uwiecznić ulubiony cytat w swoim otoczeniu. No, ale kto umieszcza fragmenty wierszy na ścianach markerem który najwidoczniej działa jak jakiś kod – jest widoczny tylko w niektórych momentach, w tym przypadku kiedy zapadnie ciemność.
- To na pewno coś znaczy – mruknął wychodząc z głębokiego zamyślenia chłopak.
- Nie no co ty nie powiesz! – warknęła dziewczyna z irytacją.
- Pójdę po April i Freddiego.
- Breeze...
- Nie mogą przecież siedzieć cały dzień w pokojach, w końcu zorientują się, że coś przed nimi ukrywamy. Nie martw się postaram się ograniczyć ilość przekazywanych im informacji. - rzuciła stojąc w drzwiach i widząc jego odwrócony wzrok bez słowa ruszyła korytarzem po przyjaciół.
Dobrze rozumiała jego brak zaufania, chciał zachować rany z przeszłości w tajemnicy, ale nie mogła okłamywać swoich przyjaciół, bo jakiś nowo poznany koleś ja o to poprosił. Nie tak się postępowało w drużynie.
Dotychczas nie miała okazji być na drugim piętrze, nie wiedziała też gdzie konkretnie znajdują się pokoje przyjaciół, a biorąc pod uwagę rozmiary tego domu była spora szansa, że się zgubi.
Ruszyła w górę po schodach, gdy tylko stanęła na pierwszym stopniu poczuła jak się rusza w różne strony jakby zaraz miał wypaść i tym samym rozwalić całą konstrukcje. Ostatni schodek był taki sam. Szybko zeskoczyła na bezpieczną ocieplaną podłogę bojąc się, że jeśli dłużej będzie tam stać zawali się pod jej ciężarem.
Okazało się, że to piętro nie jest tak duże jak parter. Było ledwie jego cząstką. Gdy skręciła za róg stanęła na nie dużym korytarzu w kształcie kwadratu ze stojącymi pod ścianą zdjęciami i obrazkami. Niektóre były odwrócone tyłem. Na korytarzu znajdowało się sześć drzwi. Pierwsze z wypukłym napisem ,,Łazienka'' na pewno nie prowadziły do pokoju April, czy Freddiego. Obok stały trochę mniejsze lekko uchylone drzwi z ciemnego drewna. Podeszła tam i zajrzała przez szparkę. Dostrzegła kilka walających się kartonów, zabawek, ubrań. To musiał być jakiś schowek, na pewno nie pokój. A, więc w dwóch z tych czterech pokoi byli jej przyjaciele.
Otworzyła te najbliżej schodów. W środku stało puste łóżko, częściowo granatowa tapeta w gitary zerwana na szybko ze ściany. Puste półki, biurko, a wśród tego wszystkiego ogromne okno z widokiem na las.
Szybko zamknęła pokój i ruszyła dalej. Ze smutkiem weszła do małego pokoiku z podwójnym łóżkiem i idealnie uporządkowanymi książkami na półce. Podejrzewała, że to dawny pokój rodziców Johna.
Zamknęła drzwi i pewna, że gdziekolwiek teraz wejdzie znajdzie tam, albo April, albo Freddiego ruszyła do pomieszczenia naprzeciwko. Gdy otworzyła drzwi na oścież dostrzegła kolejny idealnie uporządkowany pokój.
Co? Na twarzy Breeze malowało się oburzenie. Bez zastanowienia otworzyła ostatnie drzwi. Ku głębokiemu zaskoczeniu, radości i zaskoczeniu...czekaj, mówiła już o zaskoczeniu, w środku zastała przyjaciółkę pochylającą się nad jej torbą z zapakowanym plecakiem i gotowa do podroży. Jej długie palce wolno sięgały po ciężki tom. Obok niej rysowała się sylwetka Freddiego. Na dźwięk otwieranych drzwi odskoczyli od torby jak oparzeni i rozeszli się po różnych stronach pokoju. Oboje próbowali ukryć zakłopotanie.
- Co wy robicie?
- Breeze musiałam to zrobić – wyszeptała w swojej obronie szatynka.
- To moja książka? Moja torba? I czemu do cholery jesteś spakowana? - pytania posypały się z niej jak ze strumyka.
April chwilę zwlekała z odpowiedzią, po czym wypaliła:
- Nie ufamy twojemu nowemu koledze
- Po tym jak wam wszystko wyjaśniłam? Jak wam wszystko opowiedziałam?
- Właściwie to zwiększyło nasze obawy. - teraz odezwał się nieoczekiwanie Freddie wyłaniając się z cienia – Breeze sądzimy, że coś blokuje twoje jasne postrzeganie sytuacji.
Brunetka wybuchła krótkim śmiechem.
- Uważacie, że się w nim zakochałam?
Ich milczenie odebrała jako ,,tak''.
- Nie słyszałam większej głupoty.
- Breeze on podpalił klub, wysyłał ci esemesy przez które uciekłaś z domu, a to wszystko tylko dlatego, że cię szukał, i w ogóle czemu cię szukał. Do czego jesteś mu potrzebna..?
- April możesz się zamknąć – przerwała jej – ufam mu, bo zasłużył na to. A czym, to już sprawa pomiędzy mną i Johnem! Przyszłam tu, by wam pokazać coś co znaleźliśmy, ale widzę, że na darmo wam ufałam.
- Dobrze wiesz, że możesz nam ufać, my po prostu się o ciebie martwimy. To tyle – wyjaśniła April i faktycznie spoglądając na ich twarze była gotowa im uwierzyć. Dobrze wiedziała, że nie zrobiła tego z powodu złych zamiarów, początkowa wściekłość przeminęła.
- Chodźcie na dół


***


Oboje w milczeniu ruszyli za dziewczyną do jej-nie jej pokoju. Była im wdzięczna za tą ciszę, dobrze wiedziała jakie pytanie cisnęło im się na usta i szczerze, gdyby je zadali nie potrafiłaby na nie odpowiedzieć.
Racja, oboje zrobili dla niej więcej niż dużo. Byli z nią w najmroczniejszych chwilach jej życia, ale dobrze rozumiała Johna i to, że nie chciał dzielić się swoim problemem z każdym dookoła.
Poza tym to nie był jej sekret.
Kiedy weszli na korytarz z którego mogła już spokojnie dojrzeć znajome drzwi Breeze dostrzegła pewną zmianę. Drzwi. Były otwarte na oścież, ale dobrze pamiętała, że je zamykała.
- Poczekajcie tu! - krzyknęła do przyjaciół i ruszyła w samotną wędrówkę po domu. W tym momencie żałowała, że nie jest w swoim małym mieszkanku w którym wiedziała gdzie wszystko leży i znała każdy zakamarek.
Tu przebiegnięcie tych wszystkich sal zajmowało ogrom czasu. Minęła dobrze znaną mi już kuchnie, pokoje na drugim piętrze, odkryła także wielką salę bez żadnych mebli za to z wielkimi oknami i żyrandolem z, czy to...prawdziwe kryształy?
Ten dom coraz bardziej ją zaskakiwał.
Okazało się, że chłopak siedział przy basenie w ogródku. Nogawki dżinsów miał podciągnięte do góry, a stopy zamoczone w wodzie.
Podeszła do niego jak najciszej jak mogła i zmierzyła mu kuksańca w ramię.
- Ała, a to za co? - warknął, jednak na jego twarzy po chwili pojawił się jego typowy uśmiech który nie wróżył nic dobrego.
- Przeszukałam całe mieszkanie szukając ciebie, tak ciężko było powiedzieć ,,Breeze idę do basenu, nie szukaj mnie po całym domu jak jakaś kretynka''?
- Może to byłoby i prostsze, ale gdzie byłaby ta zabawa – John wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Ty to nazywasz zabawą? - zadrwiła również podciągając nogawki i mocząc palce w zimnej wodzie. Było w tym coś orzeźwiającego.
- O gustach się nie dyskutuje – mruknął ledwo dosłyszalnym głosem.
Chciała zadać mu to pytanie w jakiś delikatny sposób. Ten temat już taki był, a ja nie chciała mieć go za wroga.
- Znalazłeś coś znaczącego?
- Nigdy nie byłem orłem z angielskiego, ale te opowiadania, motywy chociaż trochę rozumiałem, za to jedynym moim problemem była poezja. Inni widzą w tym głębszy sens, ale ja dostrzegam tylko pierwszą powłokę. Więc w odpowiedzi na twoje pytanie, zrobiłem screena – przy ostatnich słowach zamachał mi swoim iPhonem wyszczerzając przy okazji zęby w uśmiechu.
- Spróbuje się temu jeszcze przyjrzeć – zapewniła go wpatrując się w spokojną wodę poruszającą się wraz z jej stopą.
- Nie musisz – odparł
- Ale chcę – wstała na równe nogi nie zostawiając mu wyboru – przynajmniej dzięki temu nie myślę o moich aktualnych problemach
- Twoje problemy są ważniejsze...
Nie wiedziała co na to odpowiedzieć, od początku myślała, że sprowadził ja tylko dlatego, że liczył, iż pomoże mu odnaleźć siostrę.
- Przynieś za godzinę książkę do salonu, dziś zajmiemy się twoją sprawą.
W tej sprawie nie miała nic do powiedzenia, a raczej nie chciała nic mieć, może powinna skupić się na swojej sprawie która przecież nie prezentowała się najciekawiej, zamiast próbować pomóc każdemu w pobliżu.
Taka już była jej natura natura. A z naturą się nie walczy.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wytrzymaliście beze mnie ten tydzień? Mam nadzieję, że w szkole was nie przemęczyli za bardzo. Wczoraj po południu (dość szybko, biorąc pod uwagę, że mieliśmy być około 20) wróciłam do domu z Paryża. Jestem pełna nowej energii i weny. Także uważajcie, bo jak to powiedziała moja nauczycielka: Wielcy pisarze, muzycy i malarze wybierali się do Paryża w poszukiwaniu natchnienia, może wielką pisarką nie jestem, ale swoje natchnienie odnalazłam.
W ogóle był ktoś z was w Paryżu? Przepiękne miejsce. Najlepszym sposobem, by poczuć to miejsce jest wycieczka statkiem po rzece. To tam napadła mnie wena i napisałam kilka stron drugiej części tego opowiadania.
Nie chcę was już straszyć, ale od początku planowałam, że na pierwszej części się nie skończy. Ta część prawdopodobnie będzie mieć dwadzieścia ileś rozdziałów, ale zobaczy się, bo aktualnie pisze rozdział 17. 
Co do dzisiejszego rozdziału: Napisałam go już jakiś czas temu, a wczoraj przeczytałam ponownie. Lubię czytać swoje prace, nie ważne, czy są dobre, czy beznadziejne. Moja koleżanka zawsze mawiała: Jeśli nie nudzi cię czytanie własnego opowiadania to znaczy, że jest dobre.
Więc chyba póki co idzie mi dobrze.
Okej, rozpisałam się, kolej na was.

Ps. Jestem wdzięczna tym dwóm osobą które komentują każdy post, chociaż ostatnio tylko wy to robicie nie wiecie jak bardzo swoimi komentarzami motywujecie mnie do dalszej pracy. Dziękuję wam za każdą opinię i mam nadzieję, że nie zawiedziecie się na mnie i na mojej historii, bo sama traktuję ją jak część siebie.

5 komentarzy:

  1. Cześć kochana!
    Byłaś w Paryżu?! Tak strasznie Ci zazdroszczę. :c Tak strasznie chciałabym tam pojechać, a nie mogę. Może w te wakacje mi się uda?
    No, ale to nie o mnie.
    Co do rozdziału; strasznie mi się podoba. Jest w nim coś, co mnie przyciąga i nie chce puścić. Może to ten tajemniczy chłopak, do którego coraz bardziej się przywiązuję? Nie wiem.
    Dziwne, że ten wiersz świecił tylko w ciemności. Jeśli dobrze zrozumiałam tekst, a mam nadzieję, że tak. W sumie to jestem przekonana, że to jest jakaś wskazówka. Tylko jeszcze nie wiem jaka.
    Wybacz, że już kończę, ale mam tak wiele obowiązków w szkole, że nie mam na nic czasu. Na pisanie, czytanie... Później mam zaległości i muszę je nadrabiać.
    Mam nadzieję, że zrozumiesz.
    Pozdrawiam, karmeeleq

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę polecam ci Paryż, już po jednym dniu go pokochałam *.*
      Dziękuję ci za opinię
      Ja również jestem zabiegana w szkole ( w końcu już 2 liceum) i praktycznie nie mam czasu na czytanie blogów, a szkoda, bo bardzo to lubiłam.
      Więc, oczywiście rozumiem :)

      Usuń
  2. genialne <3
    zapraszam do siebie: http://bibliotekaamarzen.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No witam :P
    Wybaxz, że nie przeczytałam od razu 13 i 14 rizdziału, ale szkoła :{
    Rozdzuał 14 był totalny i najbarfziej podobała mi się w nim końcówka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorki zq podwójny komentqrz, cośmi przeskoczyło xd

      Końcówka poprzedniego rozdziału jak i ich wypeawa do lasu była, oh... Mojego gusta hehe romantyzm, mrok i te sprawy xd
      Sądziłam, że na serio ona podpaliła tę drogę a tu takie zasko!
      Sądzę, że jednak Breeze zakocha się w Johnie (podstawa romantycznych powieści xd)
      Wgl myślałam, że April z Freediem chcieli się pocałować i dlatego ukrywali zakłopotanie xd (co by chyba ułatwiło sprawę międzyBreeze a Johnem ;3 )
      Tajemnicze i, dla mnie, dość mrocNe są te wiersze, które Scarlet pozostawiła w pokoju (chociaż wizja Breeze z poprzedniego rozdziału wymiata B| )
      Nie mogę się doczekać kolejnych wydarzeń (ale proszę o przypomniebia u mnie bo jestem zawalona nauką i raz na tydzień wchodze do sb na bloga xd)
      Jestem śpiąca, nie myślę praktycznie i połowa moheho słownika mi się wyłączyła by zaktualizować się na następny dzień xd więc powiem jeszcze:
      Totalnie mi się podobało, epickie i opisy robisz coraz lepsze!!!!! ;D
      Ale czytaj uważnie co piszesz bo nadal pojawia się miejscami narracja pierwszosobowa i dziko się czyta xd
      Tak, więc
      Dobranoc i pozdrawiam. Dużo weny i siły do szkoły :) (technikum to zło :| )

      Usuń

Szablon by Selly