Jak
się tego spodziewała, ani April, ani Freddie nie wstali jeszcze. W
końcu była dopiero godzina szósta rano.
-
Co zrobiłeś z tą kartką którą ci dałam, tą z pokoju twojej
siostry? - zapytała, gdy tylko oboje zsiedli z motoru. Oddała mu
kask i poprawiła kosmyki włosów.
-
Moja siostra była fanką prozy, lubiła zapisywać sobie fragmenty
gdzieś pod ręką, by zawsze mogła do nich wrócić. Nie sądzę,
by była to wskazówka, ale i tak dziękuję ci, że mi to
przyniosłaś. - chłopak nie wydawał się być zadowolony, nie
oczekiwała tego. Chciała go pocieszyć, ale nie wiedziała jak,
przecież ledwo się znali.
-
Ok, to pa – machnęła ręką na pożegnanie i ruszyła do
środka.
Znali
się tylko jeden dzień nie licząc epizodu w klubie, on był
zupełnym przeciwieństwem Breeze. Więc czemu tak dobrze bawiła się
w jego towarzystwie?
Jednak
nie dało się zaprzeczyć, że mu nie ufała. Nie ważne jak bardzo im pomógł, nie zdradzi mu mojej wizji. Może to nie kwestia
zaufania, ale tego, że sama uparcie wierzyła, że to po prostu był
sen na jawie, a sny przecież bywają dziwne nie trzeba ich od razu
interpretować nie wiadomo jak.
***
Breeze wróciła
do pokoju próbując przypomnieć sobie szczegóły swojego snu nie-snu.
Rzuciła się na łóżko i od razu uderzyło ją niewyobrażalne
zmęczenie. Zasłoniła żaluzje jedynego okna prowadzącego na
podjazd przed budynkiem i znów wylądowała na miękkiej
pierzynie. Tuż przed nią wisiało średniej wielkości lustro w kształcie prostokąta,
dotychczas nie czepiała się go, ale dzisiaj stwierdziła, że jeśli
będzie musiała się wpatrywać w swoją ospaną czerwoną twarz z
lekko rozmazanym makijażem to w końcu wstanie i stłucze je. Wolała
jednak nie niszczyć nic w tym miejscu, w końcu to nie jej pokój.
Odsłoniła na nowo żaluzje, by mieć lepszą widoczność i
ruszyła, by ściągnąć przedmiot z małego gwoździa na którym
był zawieszony, a potem postawić w kącie przy biurku.
Ruszyła
z powrotem do okna i, gdy chciała w końcu oddać się snu dostrzegła coś.
Na
ścianie na której przed chwilą wisiało lustro widniały świecące
w ciemności napisy:
Od
lat dziecinnych zawsze byłem
Inny
niż wszyscy – i
patrzyłem
Nie
tam, gdzie wszyscy – miałem
swoje,
Nieznane
innym smutków zdroje –
I
nie czerpałem z ich krynicy
Uczuć
–
nie
tak, jak śmiertelnicy...
Scarlette
naprawdę lubiła wiersze - stwierdziła.
Poznawała ten, mogła nawet dopowiedzieć
resztę wiersza:
Radością
tchnąłem i zapałem –
A
co kochałem – sam
kochałem –
To
wtedy – nim
w burzliwe życie
Zdążyłem
wejść – powstała
skrycie
Z
dna wszelkich złych i dobrych dążeń
Ta
tajemnica, co mnie wiąże –
Ze
strumienia lub potoku –
Z
urwistego góry stoku –
Z
kręgu słońca, gdy w jesieni
Blednie
złoty blask promieni –
Z
błyskawicy ostrym końcem
Drzewo
obok mnie rażącej -
Z
burzy, grzmotów, ziemi drżenia –
Z
chmury – która
u sklepienia
Niebieskiego
zawieszona –
Miała
dla mnie kształt demona...
-
Od
lat dziecinnych zawsze byłam inna niż wszyscy – przeczytała
ponownie tak jak zakładała robiła to Scarlette gdy jeszcze tu
mieszkała.
-
John! - krzyknęła mając nadzieję, że chłopak już wszedł do
domu. - Musisz to zobaczyć!
***
Kolejne
pół godziny zeszło im na – niestety – wgapianiu się w
ścianę. John póki co nie chciał powiedzieć, czy jest to coś
znaczącego, czy kolejny sposób, by uwiecznić ulubiony cytat w
swoim otoczeniu. No, ale kto umieszcza fragmenty wierszy na ścianach
markerem który najwidoczniej działa jak jakiś kod – jest widoczny
tylko w niektórych momentach, w tym przypadku kiedy zapadnie
ciemność.
-
To na pewno coś znaczy – mruknął wychodząc z głębokiego
zamyślenia chłopak.
-
Nie no co ty nie powiesz! – warknęła dziewczyna z irytacją.
-
Pójdę po April i Freddiego.
-
Breeze...
-
Nie mogą przecież siedzieć cały dzień w pokojach, w końcu
zorientują się, że coś przed nimi ukrywamy. Nie martw się
postaram się ograniczyć ilość przekazywanych im informacji. -
rzuciła stojąc w drzwiach i widząc jego odwrócony wzrok bez
słowa ruszyła korytarzem po przyjaciół.
Dobrze
rozumiała jego brak zaufania, chciał zachować rany z przeszłości
w tajemnicy, ale nie mogła okłamywać swoich przyjaciół, bo jakiś
nowo poznany koleś ja o to poprosił. Nie tak się postępowało w drużynie.
Dotychczas nie miała okazji być na drugim piętrze, nie wiedziała też gdzie
konkretnie znajdują się pokoje przyjaciół, a biorąc pod uwagę
rozmiary tego domu była spora szansa, że się zgubi.
Ruszyła
w górę po schodach, gdy tylko stanęła na pierwszym stopniu
poczuła jak się rusza w różne strony jakby zaraz miał wypaść
i tym samym rozwalić całą konstrukcje. Ostatni schodek był taki sam.
Szybko zeskoczyła na bezpieczną ocieplaną podłogę bojąc się,
że jeśli dłużej będzie tam stać zawali się pod jej ciężarem.
Okazało
się, że to piętro nie jest tak duże jak parter. Było ledwie jego
cząstką. Gdy skręciła za róg stanęła na nie dużym korytarzu
w kształcie kwadratu ze stojącymi pod ścianą zdjęciami i
obrazkami. Niektóre były odwrócone tyłem. Na korytarzu znajdowało
się sześć drzwi. Pierwsze z wypukłym napisem ,,Łazienka'' na
pewno nie prowadziły do pokoju April, czy Freddiego. Obok stały
trochę mniejsze lekko uchylone drzwi z ciemnego drewna. Podeszła
tam i zajrzała przez szparkę. Dostrzegła kilka walających się
kartonów, zabawek, ubrań. To musiał być jakiś schowek, na pewno
nie pokój. A, więc w dwóch z tych czterech pokoi byli jej
przyjaciele.
Otworzyła
te najbliżej schodów. W środku stało puste łóżko, częściowo granatowa tapeta w gitary zerwana na szybko ze ściany. Puste półki,
biurko, a wśród tego wszystkiego ogromne okno z widokiem na las.
Szybko
zamknęła pokój i ruszyła dalej. Ze smutkiem weszła do małego
pokoiku z podwójnym łóżkiem i idealnie uporządkowanymi książkami
na półce.
Podejrzewała, że to dawny pokój rodziców Johna.
Zamknęła
drzwi i pewna, że gdziekolwiek teraz wejdzie znajdzie tam, albo April,
albo Freddiego ruszyła do pomieszczenia naprzeciwko. Gdy otworzyła
drzwi na oścież dostrzegła kolejny idealnie uporządkowany pokój.
Co?
Na twarzy Breeze malowało się oburzenie. Bez zastanowienia
otworzyła ostatnie drzwi. Ku głębokiemu zaskoczeniu,
radości i zaskoczeniu...czekaj, mówiła już o zaskoczeniu, w
środku zastała przyjaciółkę pochylającą się nad jej torbą
z zapakowanym plecakiem i gotowa do podroży. Jej długie palce wolno
sięgały po ciężki tom. Obok niej rysowała się sylwetka
Freddiego. Na dźwięk otwieranych drzwi odskoczyli od torby jak
oparzeni i rozeszli się po różnych stronach pokoju. Oboje
próbowali ukryć zakłopotanie.
-
Co wy robicie?
-
Breeze musiałam to zrobić – wyszeptała w swojej obronie
szatynka.
-
To moja książka? Moja torba? I czemu do cholery jesteś spakowana?
- pytania posypały się z niej jak ze strumyka.
April
chwilę zwlekała z odpowiedzią, po czym wypaliła:
-
Nie ufamy twojemu nowemu koledze
-
Po tym jak wam wszystko wyjaśniłam? Jak wam wszystko opowiedziałam?
-
Właściwie to zwiększyło nasze obawy. - teraz odezwał się
nieoczekiwanie Freddie wyłaniając się z cienia – Breeze sądzimy,
że coś blokuje twoje jasne postrzeganie sytuacji.
Brunetka wybuchła
krótkim śmiechem.
-
Uważacie, że się w nim zakochałam?
Ich
milczenie odebrała jako ,,tak''.
-
Nie słyszałam większej głupoty.
-
Breeze on podpalił klub, wysyłał ci esemesy przez które uciekłaś z domu, a to wszystko tylko
dlatego, że cię szukał, i w ogóle czemu cię szukał. Do czego
jesteś mu potrzebna..?
-
April możesz się zamknąć – przerwała jej – ufam mu, bo
zasłużył na to. A czym, to już sprawa pomiędzy mną i Johnem!
Przyszłam tu, by wam pokazać coś co znaleźliśmy, ale widzę, że
na darmo wam ufałam.
- Dobrze wiesz, że możesz
nam ufać, my po prostu się o ciebie martwimy. To tyle – wyjaśniła
April i faktycznie spoglądając na ich twarze była gotowa im
uwierzyć. Dobrze wiedziała, że nie zrobiła tego z powodu złych
zamiarów, początkowa wściekłość przeminęła.
- Chodźcie na dół
***
Oboje w milczeniu ruszyli za dziewczyną do jej-nie jej pokoju. Była im wdzięczna za tą ciszę,
dobrze wiedziała jakie pytanie cisnęło im się na usta i
szczerze, gdyby je zadali nie potrafiłaby na nie odpowiedzieć.
Racja, oboje zrobili dla niej
więcej niż dużo. Byli z nią w najmroczniejszych chwilach jej życia, ale dobrze rozumiała Johna i to, że nie chciał dzielić
się swoim problemem z każdym dookoła.
Poza tym to nie był jej
sekret.
Kiedy weszli na korytarz z
którego mogła już spokojnie dojrzeć znajome drzwi Breeze dostrzegła pewną zmianę. Drzwi. Były otwarte na oścież, ale dobrze pamiętała,
że je zamykała.
- Poczekajcie tu! - krzyknęła
do przyjaciół i ruszyła w samotną wędrówkę po domu. W tym
momencie żałowała, że nie jest w swoim małym mieszkanku w
którym wiedziała gdzie wszystko leży i znała każdy zakamarek.
Tu przebiegnięcie tych
wszystkich sal zajmowało ogrom czasu. Minęła dobrze znaną mi już
kuchnie, pokoje na drugim piętrze, odkryła także wielką salę
bez żadnych mebli za to z wielkimi oknami i żyrandolem z, czy
to...prawdziwe kryształy?
Ten dom coraz bardziej ją
zaskakiwał.
Okazało się, że chłopak
siedział przy basenie w ogródku. Nogawki dżinsów miał
podciągnięte do góry, a stopy zamoczone w wodzie.
Podeszła do niego jak
najciszej jak mogła i zmierzyła mu kuksańca w ramię.
- Ała, a to za co? - warknął,
jednak na jego twarzy po chwili pojawił się jego typowy uśmiech
który nie wróżył nic dobrego.
- Przeszukałam całe
mieszkanie szukając ciebie, tak ciężko było powiedzieć ,,Breeze
idę do basenu, nie szukaj mnie po całym domu jak jakaś kretynka''?
- Może to byłoby i prostsze,
ale gdzie byłaby ta zabawa – John wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Ty to nazywasz zabawą? -
zadrwiła również podciągając nogawki i mocząc palce w zimnej
wodzie. Było w tym coś orzeźwiającego.
- O gustach się nie dyskutuje
– mruknął ledwo dosłyszalnym głosem.
Chciała zadać mu to pytanie
w jakiś delikatny sposób. Ten temat już taki był, a ja nie
chciała mieć go za wroga.
- Znalazłeś coś znaczącego?
- Nigdy nie byłem orłem z angielskiego, ale te opowiadania, motywy chociaż trochę rozumiałem,
za to jedynym moim problemem była poezja. Inni widzą w tym głębszy
sens, ale ja dostrzegam tylko pierwszą powłokę. Więc w odpowiedzi
na twoje pytanie, zrobiłem screena – przy ostatnich słowach
zamachał mi swoim iPhonem wyszczerzając przy okazji zęby w
uśmiechu.
- Spróbuje się temu jeszcze przyjrzeć – zapewniła go wpatrując się w spokojną wodę
poruszającą się wraz z jej stopą.
- Nie musisz – odparł
- Ale chcę – wstała na
równe nogi nie zostawiając mu wyboru – przynajmniej dzięki temu
nie myślę o moich aktualnych problemach
- Twoje problemy są
ważniejsze...
Nie wiedziała co na to
odpowiedzieć, od początku myślała, że sprowadził ja tylko
dlatego, że liczył, iż pomoże mu odnaleźć siostrę.
- Przynieś za godzinę
książkę do salonu, dziś zajmiemy się twoją sprawą.
W tej sprawie nie miała nic
do powiedzenia, a raczej nie chciała nic mieć, może powinna
skupić się na swojej sprawie która przecież nie prezentowała się
najciekawiej, zamiast próbować pomóc każdemu w pobliżu.
Taka już była jej natura natura. A z naturą się nie walczy.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wytrzymaliście beze mnie ten tydzień? Mam nadzieję, że w szkole was nie przemęczyli za bardzo. Wczoraj po południu (dość szybko, biorąc pod uwagę, że mieliśmy być około 20) wróciłam do domu z Paryża. Jestem pełna nowej energii i weny. Także uważajcie, bo jak to powiedziała moja nauczycielka: Wielcy pisarze, muzycy i malarze wybierali się do Paryża w poszukiwaniu natchnienia, może wielką pisarką nie jestem, ale swoje natchnienie odnalazłam.
W ogóle był ktoś z was w Paryżu? Przepiękne miejsce. Najlepszym sposobem, by poczuć to miejsce jest wycieczka statkiem po rzece. To tam napadła mnie wena i napisałam kilka stron drugiej części tego opowiadania.
Nie chcę was już straszyć, ale od początku planowałam, że na pierwszej części się nie skończy. Ta część prawdopodobnie będzie mieć dwadzieścia ileś rozdziałów, ale zobaczy się, bo aktualnie pisze rozdział 17.
Co do dzisiejszego rozdziału: Napisałam go już jakiś czas temu, a wczoraj przeczytałam ponownie. Lubię czytać swoje prace, nie ważne, czy są dobre, czy beznadziejne. Moja koleżanka zawsze mawiała: Jeśli nie nudzi cię czytanie własnego opowiadania to znaczy, że jest dobre.
Więc chyba póki co idzie mi dobrze.
Okej, rozpisałam się, kolej na was.
Ps. Jestem wdzięczna tym dwóm osobą które komentują każdy post, chociaż ostatnio tylko wy to robicie nie wiecie jak bardzo swoimi komentarzami motywujecie mnie do dalszej pracy. Dziękuję wam za każdą opinię i mam nadzieję, że nie zawiedziecie się na mnie i na mojej historii, bo sama traktuję ją jak część siebie.
Cześć kochana!
OdpowiedzUsuńByłaś w Paryżu?! Tak strasznie Ci zazdroszczę. :c Tak strasznie chciałabym tam pojechać, a nie mogę. Może w te wakacje mi się uda?
No, ale to nie o mnie.
Co do rozdziału; strasznie mi się podoba. Jest w nim coś, co mnie przyciąga i nie chce puścić. Może to ten tajemniczy chłopak, do którego coraz bardziej się przywiązuję? Nie wiem.
Dziwne, że ten wiersz świecił tylko w ciemności. Jeśli dobrze zrozumiałam tekst, a mam nadzieję, że tak. W sumie to jestem przekonana, że to jest jakaś wskazówka. Tylko jeszcze nie wiem jaka.
Wybacz, że już kończę, ale mam tak wiele obowiązków w szkole, że nie mam na nic czasu. Na pisanie, czytanie... Później mam zaległości i muszę je nadrabiać.
Mam nadzieję, że zrozumiesz.
Pozdrawiam, karmeeleq
Naprawdę polecam ci Paryż, już po jednym dniu go pokochałam *.*
UsuńDziękuję ci za opinię
Ja również jestem zabiegana w szkole ( w końcu już 2 liceum) i praktycznie nie mam czasu na czytanie blogów, a szkoda, bo bardzo to lubiłam.
Więc, oczywiście rozumiem :)
genialne <3
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie: http://bibliotekaamarzen.blogspot.com/ :)
No witam :P
OdpowiedzUsuńWybaxz, że nie przeczytałam od razu 13 i 14 rizdziału, ale szkoła :{
Rozdzuał 14 był totalny i najbarfziej podobała mi się w nim końcówka
Sorki zq podwójny komentqrz, cośmi przeskoczyło xd
UsuńKońcówka poprzedniego rozdziału jak i ich wypeawa do lasu była, oh... Mojego gusta hehe romantyzm, mrok i te sprawy xd
Sądziłam, że na serio ona podpaliła tę drogę a tu takie zasko!
Sądzę, że jednak Breeze zakocha się w Johnie (podstawa romantycznych powieści xd)
Wgl myślałam, że April z Freediem chcieli się pocałować i dlatego ukrywali zakłopotanie xd (co by chyba ułatwiło sprawę międzyBreeze a Johnem ;3 )
Tajemnicze i, dla mnie, dość mrocNe są te wiersze, które Scarlet pozostawiła w pokoju (chociaż wizja Breeze z poprzedniego rozdziału wymiata B| )
Nie mogę się doczekać kolejnych wydarzeń (ale proszę o przypomniebia u mnie bo jestem zawalona nauką i raz na tydzień wchodze do sb na bloga xd)
Jestem śpiąca, nie myślę praktycznie i połowa moheho słownika mi się wyłączyła by zaktualizować się na następny dzień xd więc powiem jeszcze:
Totalnie mi się podobało, epickie i opisy robisz coraz lepsze!!!!! ;D
Ale czytaj uważnie co piszesz bo nadal pojawia się miejscami narracja pierwszosobowa i dziko się czyta xd
Tak, więc
Dobranoc i pozdrawiam. Dużo weny i siły do szkoły :) (technikum to zło :| )