Pierwsze
co Breeze pomyślała wchodząc do tego wielkiego królestwa to ,,O
Boże'', a to wszystko jedynie reakcja na hol w którym zresztą
wisiał żyrandol z kryształków,a pod ścianą stała ogromna szafa sięgająca, aż do sufitu.
Przeszła
po kamiennej podłodze, by po chwili stanąć na typowej drewnianej
podłodze.
-
Kiedyś sprzątaczka codziennie ją polerowała – Breeze odwróciła
się w stronę usłyszanego głosu i dostrzegła wielkie białe schody, które
rozgałęziały się u dołu na dwie strony salonu. Jednej z poręczy
trzymał się John, tym razem bez papierosa.
-
A czemu teraz tego nie robią? - powiedziała od niechcenia
przyglądając się różnym drogim wazą stojących na pułkach i
stolikach.
-
Bo nie muszą – ruszył kilka stopni w dół – Moi rodzice już
im za to nie płacą.
-
Mieszkasz tu sam?
-
Od jakiegoś czasu. Moi rodzice wyprowadzili się stąd, myślę, że
jest im lepiej beze mnie. - próbował grać na jej litości, ale
Breeze wcale mu nie ufała.
-
Gdzie April i Freddie? - mechanicznie zmieniła temat.
-
W swoich pokojach, nie martw się, nie podpaliłem ich – mrugnął
do niej okiem, puściła to mimo uszu.
-
Dalej mi nie wyjaśniłeś dlaczego wysłałeś do mnie te wiadomości
– odstawiła na mały stoliczek wazon który przypominał jej jeden
z tych widywanych w muzeach.
Cały
salon wydawał jej się największym pokojem w całym domu, a
przynajmniej na razie. Na przeciwko schodów znajdowały się
podwójne oszklone drzwi prowadzące na taras.
Po
lewej stały trzy duże kanapy ustawione w kształt literki ,,c'',
pośrodku których stał mały szklany stoliczek.
Po
prawej stronie stał sześcioosobowy stół z czarnego drewna, który
znajdował się tuż koło ogromnej czarno-białej kuchni.
-
Podoba ci się? - odezwał się chłopak znów robiąc kilka kroków
w dół nie spuszczając z oczu brunetki.
-
Tak, jest tu całkiem...przytulnie – tylko to przyszło jej do
głowy, chciała być dla niego miła, a przynajmniej miała zamiar
spróbować.
-
Chodź, pokaże ci twój pokój – chłopak ze skoczył z kilku
ostatnich schodków, minął Breeze i ruszył w kierunku korytarza
tuż koło holu.
Jak
wielki jest ten dom? - pomyślała dziewczyna przyciskając do siebie
swoją jedyną torbę tak, by nikt jej nie ukradł. To śmieszne jak
kilka dni i parę dziwnych wydarzeń potrafi człowieka przywiązać
do rzeczy, tak jakby podróżowała z nią przez całe życie i znała
jej wszystkie sekrety.
Ruszyła
za chłopakiem nie chcąc go zgubić. Po chwili znaleźli się w
nowym korytarzu. Był długi i pusty, jak nie umeblowane mieszkanie.
Breeze przyglądała się wszystkiemu dokoła starając się nie
stracić Johna z oczu.
Nagle
na końcu korytarza dostrzegła drzwi które jak stwierdziła na
początku wyróżniały się w tym czarno-białym domu.
Po
kilku nie dokończeniach było widać, że były kiedyś białe, ale
teraz zdobiła je żarówiasta czerwona farba. Jakby właściciel
tego pokoju chciał podkreślić, że to jego pokój, albo, że jest
inny od reszty domowników.
John
chwycił za klamkę, a drzwi delikatnie się otworzyły ukazując
skrawek niebieskiej tapety.
Brunetka
spojrzała na gospodarza który gestem ręki nakazywał jej, by
ruszyła przodem.
Teraz
znalazła się w sporej wielkości pokoju o błękitnych ścianach i
brudnym suficie. Główne miejsce w pokoju zajmowało podwójne łóżko
stojące na podwyższeniu owleczonym w piaskową wykładzinę. Pod
jedną ze ścian stało biurko idealnie uporządkowane z blaszanymi
pułkami na książki. Nigdy nie widziała tak czystego biurka.
Gdy
weszła głębiej dostrzegła małą wnękę w której stała
czerwona skórzana sofa idealnie pasująca do szczeliny.
Odwróciła
się w stronę wyjścia, gdy niespodziewanie światło rozbłysło w
całym pomieszczeniu. Zdążyła już zapomnieć o Johnie stojącym
kilka kroków za nią.
-
Może być? - spytał
-
Jasne, może być.
Breeze zajęła miejsce na łóżku stwierdzając, że jest niezwykle wygodne. Jakby wypełnione tysiącem małych chmurek.
Na biurku na przeciwko łóżka dostrzegła zdjęcie przedstawiające dwie postaci. Wysokiego chłopaka o czarnych zmierzwionych włosach, oliwkowej cerze i białych lśniących zębach obok którego stała niska brunetka z rumieńcami czującymi się jak zjawa na jej policzkach. Na nosie można było dostrzec kilka pojedynczych piegów. Oboje wyglądali na szczęśliwych. Naprawdę szczęśliwych.
- To ty? - wskazała czarnowłosego chłopaka.
- Tak - westchnął niechętnie John - kilka lat temu. To stare dzieje, zapomni...
- A obok ciebie to..? - brnęła dalej w pytaniach nie dając mu dojść do słowa.
- Moja siostra.
- Czy to jest jej pokój?
- Tak
Na biurku na przeciwko łóżka dostrzegła zdjęcie przedstawiające dwie postaci. Wysokiego chłopaka o czarnych zmierzwionych włosach, oliwkowej cerze i białych lśniących zębach obok którego stała niska brunetka z rumieńcami czującymi się jak zjawa na jej policzkach. Na nosie można było dostrzec kilka pojedynczych piegów. Oboje wyglądali na szczęśliwych. Naprawdę szczęśliwych.
- To ty? - wskazała czarnowłosego chłopaka.
- Tak - westchnął niechętnie John - kilka lat temu. To stare dzieje, zapomni...
- A obok ciebie to..? - brnęła dalej w pytaniach nie dając mu dojść do słowa.
- Moja siostra.
- Czy to jest jej pokój?
- Tak
-
Gdzie ona teraz jest? Z twoimi rodzicami? - czuła, że powinna
przestać, że to jego sprawa i nie powinna się w to mieszać, ale
ciekawość zwyciężyła.
Chłopak
westchnął zrezygnowany i zajął miejsce na łóżku obok mnie.
-
Rok temu zaginęła, jakby wyparowała z mojego życia bez słowa.
-
Przykro mi – wydukała jedynie.
-
Nie powinno, przecież to nie twoja wina. Scarlette miała wtedy
czternaście lat i miała ciężki okres. Starała się udowodnić,
że nie jest taka jak my, powiedziała ,,jak tylko odkryję prawdę
odejdę, odejdę na zawsze'' i chyba właśnie to zrobiła.
W
głosie chłopaka dało się wyczuć silnie odciśnięty smutek.
Brakowało mu siostry. Po zdjęciu można było założyć, że
przynajmniej przez większość czasu dogadywali się.
-
Kiedy zniknęła – ciągnął dalej – rodzicom odbiło, ona była
oczkiem w głowie, jak to mówili ,,jedyne nie zepsute jabłko''. Gdy
zabrakło ich najdroższej córeczki spakowali wszystkie walizki i
odeszli zostawiając mnie samego w tym wielkim domu z poczuciem winy.
-
Poczuciem winy? Czemu miałbyś czuć się winny? Czy ty..?
-
Zrozum moi rodzice bardzo lubią wmawiać ludziom, że zrobili coś
źle, są w tym wręcz niepokonani, ale tym razem naprawdę
zawiniłem. Scar powtarzała mi co chce zrobić, ja myślałem, że
to tylko żarty, jakiś młodzieńczy bunt. Gdy powiedziałem o tym rodzicom po jej zaginięciu uznali, że gdybym im powiedział daliby
radę ją powstrzymać. Ale ja wiem, że by nie dali. Tylko, że
jeśli chodzi o rozmowę z moimi rodzicami to oni zawsze mają
ostatnie słowo. Nie ważne na jaki temat.
-
Przykro mi...
-
Mówiłem ci, to nie twoja wina, a przynajmniej nie tylko twoja. Moja
siostra podjęła samodzielnie decyzje. - John wstał i ruszył do
drzwi, by w ostatniej chwili powiedzieć – przyjdź za pół
godziny do salonu, weź tą swoją książkę. - i wyszedł
trzaskając drzwiami.
Breeze
musiała przyznać, że młodsza siostra Johna miała dobry gust.
Pokój był przyjemnie urządzony, ale mimo tego dziwnie jej się tu
siedziało, tak jakby kradła komuś część jego duszy. Czuła się
tu obco.
Wstała
z łóżka i zaczęła się przechadzać po pokoju. Przypomniały jej
się słowa które powiedział do niej John wtedy w lesie ,, Ktoś
bliski mnie odszedł. Nie zginął, ale zaginął. Ale tylko ja tak
uważam''. Czy chodziło mu wtedy o jego młodszą siostrę
Scarlette? To, by się składało w kupę, ile ludzi może ginąć w
przeciągu roku?
Tylko
on wierzy w to, że żyje? No fakt, skoro po roku jeszcze ie wróciła,
nikt o niej od tego czasu nie słyszał to nie ma co się dziwić. W
końcu ma tylko piętnaście lat.
Dziewczyna
zajrzała do szafy stojącej na końcu pokoju. Była sporej wielkości
obrysowana w różnorodne obrazki zrobione farbą, jeden z nich
przedstawiał błyskawice wychodzące prosto z czarnych puchatych
chmur, drugi to była woda, małe jeziorko otoczone kamieniami i
ziemią. Na końcu stała dziewczyna atakowana przez czerwone języki
ognia. W jednym z rogów czaił się czarny atramentowy znak jaki już
widziała w swojej książce. Szybko sięgnęła po nią i wróciła
do szafy, by porównać oba obrazki.
Takie
same linie i czarne kocie oko majaczące w środku.
Czyli
faktycznie siostra chłopaka była w jakiś sposób z tym powiązana?
Otworzyła
drzwiczki i rzuciła okiem na to co się kryło w środku.
Z
ulgą stwierdziła, że Scarlette miała podobny gust do jej. Bez
zastanowienia przebrała się w granatowe rurki, szarą luźną
koszulkę i czarną skórzaną kurtkę. Kilkakrotnie przejrzała się
w lustrze, by upewnić się, że wszystko pasuje, po czym sięgając
po telefon i ponownie sprawdzając czy dostała jakąś wiadomość
wyszła z pokoju.
Na
szczęście z jej pokoju była całkiem prosta droga do salonu,
musiała tylko przejść ponownie ciemnym prostym korytarzem, a potem
wyjść w stronę holu i skręcić w prawo. Wtedy mogła znaleźć
się tuż przed idealnie ustawionymi trzema kanapami i szklanym
stolikiem. W tym momencie rozsiadły się tam trzy znane jej
sylwetki. April w ciuchach w których wybiegli z hotelu siedziała do
niej tyłem, Freddie z nisko pochyloną głową i intensywnie
zmrużonymi oczami siedział bokiem do niej. Na fotelu naprzeciwko
Breeze siedział szatyn w czarnej idealnie przylegającej koszuli
odpiętej na ostatni guzik.
-
Witamy naszego ostatniego członka – chłopak wstał i teatralnie
przedstawił Breeze. Co oczywiście miało być z jego strony prostym
sposobem, by ponabijać się z dziewczyny.
-
Skończ lepiej zanim ktoś będzie musiał nastawiać ci klejnoty –
mruknęła April nie ukrywając jadu w głosie.
Analizując
całą sytuacje zdecydowała, że najbezpieczniej będzie usiąść
koło Freddiego. Kiedy opadła na drugą część kanapy chłopak
podniósł głowę do góry i uśmiechnął się do niej promiennie,
ta odwzajemniła uśmiech.
Zapadła
cisza. John wpatrywał się w podłogę pod stopami, tak samo jak
Breeze i Freddie, najwidoczniej tylko April myślała trzeźwo, bo
postanowiła przerwać tą ciszę:
-
Okej rozumiem, że wszyscy są skołowani, ale ja jak i zapewne
Fredwart chcemy usłyszeć wyjaśnienia! - dziewczyna wstała na równe
nogi, spojrzała na bruneta siedzącego kilka kroków od Breeze, a
ten jedynie wzruszył obojętnie ramionami – Nie ważne – od
parowała najwidoczniej załamana postawą ,,przyjaciela''. Teraz
zwróciła swój atak na Breeze – Wywlokłaś nas z hotelu bez
żadnego tłumaczenia, poszliśmy z tobą, ale to nie znaczy, że nie
chcemy wiedzieć co było powodem twojej nagłej zmiany decyzji, co
cię skłoniło, by pójść z nim?! - w tym momencie wskazała
wyprostowanym wskazującym palcem szatyna siedzącego naprzeciwko
niej który najwidoczniej nie przejmował się żadnymi obelgami ze
strony dziewczyny.
-
Okej, wytłumaczę wam wszystko – oznajmiła Breeze wstając i przerywając ten ekscytujący monolog. - tylko mi nie przerywaj. -
ostrzegła.
-
Kiedy wyszłam z hotelu, by zaczerpnąć powietrza poszłam do lasu,
tam spotkałam go, mniejsza jak, najważniejsze, że spotkałam go
już wcześniej, w klubie Inferno. To on wzniecił pożar. – przy
tych słowach miała wrażenie jakby usta April na chwilę wydęły
się w wielkie ,,o'', Breeze ciągnęła dalej – Pokazał mi
rysunek który przedstawiał mój idealny portret, powiedział, że
mnie szukał, bo – zanim zdążyła powiedzieć resztę dostrzegła
wzrok chłopaka który mówił jednoznacznie, że nie chce, by
zdradzała przyjaciołom całego jego sekretu. Uszanowała to –
...właśnie przez ten rysunek. Jak się okazało to on wysyłał do
mnie esemesy dzięki którym udało mi się uciec. Dlatego właśnie
mu zaufałam.
-
Okej, ale skąd wiedziałaś, że to on wysłał ci te wiadomości?
Mógł kłamać – wtrąciła się April nerwowo poprawiając się
na fotelu.
-
Jeśli
nadal we mnie wątpisz, pomyśl, że ściga cię całe wojsko
Południowej Karoliny, i to nie za jakieś zwykle podpalenie klubu,
tylko za coś z czego nie zdajesz sobie sprawy. Teraz mi ufasz? -
powiedziała
Breeze w tym samym czasie co John.
-
Więc, jesteś po naszej stronie? - upewnił się Freddie który do
tej pory się nie odzywał.
-
Tak, znaczy moim życiowym celem nigdy nie było dołączenie do
drużyny dobra, ale skoro już tak się stało to mówi się trudno –
Breeze chciała dać znak bez głośnie chłopakowi, że
wystarczyłoby zwykłe ,,tak'', ale ten nawet na nią nie patrzył.
-
Skoro te ceregiele mamy już za sobą – teraz wstał na równe nogi
jakby chciał ogłosić coś ważnego podczas uroczystej kolacji –
pragnę was powiadomić, że wszystko co dotychczas robiliście,
robiliście źle I naprawdę, ale to naprawdę dziwi mnie, że
jeszcze żyjecie.
W
tym momencie cała trójka wybałuszyła na niego oczy nie wiedząc o
co mu chodzi.
-
Zacznijmy od ciebie Breeze. Po pierwsze posłuchałaś anonimowej
osoby choć kazała ci zwiać z domu? Łał, cieszę się, że tak mi
ufasz, ale nie uważasz, że to było idiotyczne? - dziewczyna czuła
z każdym słowem jej policzki płonęły coraz mocniej. - W tym
wypadku było dobre, ale naprawdę następnym razem jak jakiś
nieznany numer napisze ci ,,uciekaj'' zostań. Po drugie
wyłączyliście telefony? - tym razem zwrócił się do wszystkich.
- Wiecie o tym, że policja może wyśledzić telefony, a przy tym
osobę posiadającą go? Pewnie dlatego tak łatwo was znaleźli.
Gdy
tylko te informacje dotarły do zgromadzonych od razu wyciągnęli
telefony z kieszeni.
-
Breeze ty masz mój telefon, pamiętasz pisałaś z niego telefon do
rodziny. - przypomniał Freddie.
-
Faktycznie – dziewczyna wyciągnęła z granatowych dżinsów
telefon bruneta I chciała mu go podać, ale wtedy pojawiła się
ręka Johna. Szybko podążyła za nim wzrokiem I dostrzegła jak
podchodzi do akwarium I bez zastanowienia wrzuca urządzenie do
bulgoczącej wody.
-
Co ty wyprawiasz?! - Freddie podniósł się ze swojego miejsca
wściekły jak nigdy.
-
Pisząc do rodziny wykazałaś się kompletną ignorancją dla
sytuacji, jesteś poszukiwana, uciekłaś z domu, a twoja rodzina
nawet nie wie, czy może nie jest to porwanie. Skąd mogą wiedzieć,
czy to nie jakiś maniak napisał to, by przestali cię szukać.
Chyba nie wierzyłaś, że tym ich uspokoić. Pewnie już dawno
przekazali telefon policji I już znają twój namiar. Rozumiem, że
martwisz się o swoją rodzinę, ale aktualnie powinnaś się martwić
o własną skórę!
Wcale
jej się nie podobał ton z jakim do niej mówił, jakby był lepszy
od niej, co bo rodzina go zostawiła? Bo nie ma nic do stracenia?
Chciała
siedzieć cicho I zapomnieć o ostrym głosie w tonie chłopaka, ale
zamiast tego porwała się do góry I niespodziewanie powiedziała:
-
Może nie wszyscy są takimi ignorantami jak ty!
Chłopak
odwrócił się w jej kierunku.
-
Może nie wszyscy potrafią znieść fakt straty kogoś bliskiego.
-
Jesteś poza domem zaledwie kilka dni, nie wiesz co to strata,
odrzucenie, ale gwarantuje, że jeśli nie zmienisz sposobu działania
to niedługo się dowiesz
-Musisz
być takim dupkiem? - teraz staliśmy na przeciwko siebie, twarz
przed twarzą, jak w bezsłownej batalii.
-
A ty taką bez myślną farbowaną brunetką?
-
Moje włosy są prawdziwe, gorzej z twoją męskością!
-
A za to twoja trzyma się całkiem nieźle
-
Powiedział mężczyzna o damskich kaczych nóżkach.
-
A, więc jednak jestem mężczyzną? Dziwne, bo jeszcze przed chwilą
podważałaś moją męskość.
Chciała
mu coś odparować, ale szczerze nie wiedziała co, ale na szczęście
w tym momencie pomiędzy nimi pojawiła się April.
-
Ludzie, czy tylko ja dostrzegam w jakiej jesteśmy sytuacji? Zostawmy kłótnie na inne czasy. Spotkamy się z herbatką I będziecie mogli
podrzeć koty kochani, ale nie teraz. John, czemu oni są tak
zainteresowani tą sprawą, przecież w Las Vegas co chwilę ktoś
wysadza budynek, albo jakaś nieletnia ucieka, czemu akurat nami się
tak zainteresowali? - zwróciła się do chłopaka.
-
Tu chodzi o coś więcej, tylko póki co jeszcze nie wiem dokładnie
o co.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Miałam rozdział dodać rano, przed wyjazdem do Gdańska, ale dopiero w samochodzie skapnęłam się, że tego nie zrobiłam. Ale jak mówiłam tydzień minął i dodaję nowy rozdział. Mam nadzieję, że wam się podoba. Myślałam o zrobieniu zakładki Bohaterowie. Przydałaby się, nie? Interesuje was to? Jak tak to piszcie, to zrobię ją jeszcze 1 września, żeby było, no wiecie porządnie.
A teraz podsumowując rozdział. Jesteście #TeamFreeze, czy #TeamJeeze?
Cześć kochana!
OdpowiedzUsuńNie ważne o której godzinie, ważne, że w ogóle wrzuciłaś ten rozdział. :D
Oj tak, zdecydowanie przydałaby się zakładka z bohaterami. Strasznie uwielbiam ich sobie oglądać i porównywać z moimi wyobrażeniami.
Teraz tak; dobrze, że zabrał im ten telefon. Uciekają, ale piszę sms'y do rodziny, to takie mądre. XD Tylko żeby rybką z akwarium się nic nie stało. No wiesz, prąd i w ogóle. ;/
Kolejną sprawą jest ta ich cała kłótnia. Mieli takie dziecinne odzywki, że to się w głowie nie mieści! Ile oni mają lat? Siedem? Nie wydaje mi się. Niech w końcu dorosną!
I wtedy, kiedy on się otworzył i powiedział o swojej siostrze... To zdecydowanie mój ulubiony moment rozdziału. To było takie smutne, że się nie dało przejść obok tego obojętnie. W sensie przeczytać bez emocji. Co to, to nie. :c
Mam nadzieję, że jego siostra się jeszcze odnajdzie.
A ja nie jestem w żadnym teamie. Jak dla mnie Breeze powinna być sama. Nie pasuje mi do żadnego z nich. Takie mam wrażenie.
Właśnie. Zapomniałabym się zapytać, czy na początku jest gif, czy może zdjęcie? Jeśli miał być gif, to Cię uprzedzam, że u mnie nie działa.
Ja zmykam.
Pozdrawiam, karmeeleq
Cieszę się, że rozdział się podobał. Zakładką Bohaterowie zajmę się jutro i w miarę możliwości do końca dnia powinna się pojawić, ale nie obiecuję, a to dlatego, że nie chcę publikować jej zrobionej byle jak, ale nie potrwa to długo ;)
UsuńPs. To na początku to nie gif, no, ale cóż tak jakoś pasowało mi do tego rozdziału, że nie mogłam tego nie dodać :)
Ciekawie i tajemniczo :3 podoba mnie ziem. Fabuła się rozwija co mnie cieszy.
OdpowiedzUsuńNadrobiłam rozdziały i najbardziej podobał mi się... właściwie dwa. Ten, w którym Freedie i Breeze prawie się pocałowali i ten 12. John sprawia wrażenie całkiem fajnego (przypomniał mi się Jace z Darów Anioła, gdy czytałam o Johnie XD )
Najbardziej w tym rozdziale podobał mi się fragment z ich kłótnią (nieco się uśmiałam) i fragment, gdy John opowiedział jej o swojej siostrze i rodzicach. Zachował się zupełnie jakby ją znał i jak przyjaciółce opowiedział co go boli.
Czyżby zanosiło się na trójkącik między Breeze aFreedem i Johnem? ;3
Jak dla mnie John się nadaje dla April hehe
Co by tu jeszcze napisać? No, podobało mi się :)
A! Wkradło się kilka literówek i czasami pojawia się narracja pierwszoosobowa ;)
Takie uwagi małe, ale reszta bez zarzutu c:
Czekam do następnego i serdecznie pozdrawiam:)
Dużo weny i siły do szkoły
fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com
Rzeczywiście, myślenie to oni zostawili za sobą. Czy tylko ja mam wrażenie, że John okaże się tym najbystrzejszym z całej grupy? Swoją drogą, "drużyna dobra"? Czyli u niego ''dobroć" skręca w niewłaściwym kierunku? Nic dziwnego. Wrażliwością to on nie grzeszy.
OdpowiedzUsuń"Przeszła po kamiennej podłodze, by po chwili stanąć na typowej drewnianej podłodze." - Powtórzenie.
"(…) przyglądając się różnym drogim wazą stojących na pułkach i stolikach." - "Wazą"? Tak trochę z francuskim akcentem. I nie na "pułkach", lecz "półkach". Przez "u" to tak bardziej jak jednostka wojskowa. ;)
- "- Od jakiegoś czasu. Moi rodzice wyprowadzili się stąd, myślę, że jest im lepiej beze mnie. - próbował grać na jej litości, ale Breeze wcale mu nie ufała." - Przepraszam, ale czytając to zdanie, wcale nie mam wrażenia, żeby z jego słów pobrzmiewał jakiś smutek, melancholia chociaż. Brakuje mi tu opisu wyrazu twarzy albo uczuć. Czegoś, co by mnie upewniło w tym, że nie powiedział tego ot tak, byle jak.
"- Chodź, pokaże ci twój pokój – chłopak ze skoczył z kilku ostatnich schodków, minął Breeze i ruszył w kierunku korytarza tuż koło holu." - To jest jedno ze zdań, gdzie po wypowiedzi bohatera piszesz wtrącenie narratora małą literą. Jeżeli nie opisujesz czynności mówienia to wtedy pisz z wielkiej litery. Tu "chłopak" powinien się zaczynać z wielkiej. Poza tym, "ze skoczył" powinno być napisane łącznie.
To tylko kilka błędów. Odkryłam w Johnie cechę, która mi się podoba. To determinacja! Chłopak wygląda na takiego, który wie, czego chce. Dostaje plusa. I ten tekst o farbowanej brunetce. :p Zazwyczaj to blondynki mają być farbowane, a tu taka niespodzianka. Czyżby w jego mniemaniu kobieta - bez względu na kolor włosów - nie dorównuje mu inteligencją? ;p
Biegnę oglądać zakładkę "Bohaterowie". Nie mogę się doczekać, co tam umieściłaś.
http://albuspotterwhogwarcie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam na 4 rozdzial, wiem ze kiedys mnie czytalas ;)
A co do Twoich rozdizalow, to sa niezastapione! nawet nie mam sie do czego przyczepic! Czekam na nastepny!
Już do ciebie zaglądam i dziękuję za opinię :)
Usuń