poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Rozdział 11



 Breeze ruszyła biegiem przez las starając się nie myśleć o tym co właśnie się dowiedziała. Za nią szedł pewnym krokiem John, bo tak jak się okazało nazywał się jej towarzysz. Dalej nie mogła uwierzyć, że to właśnie on był autorem tych wszystkich esemesów. Zaufała mu. A on ją śledził dla własnych celów.
Chyba powinna zmniejszyć limit zaufań do minim, bo niedługo będzie ryczeć nad oprychami zamkniętymi w celach za morderstwo. No, ale John w końcu też mógł kogoś zabić.

- Przy wyjeździe z miasta stoi moje auto, chodź.
- Nie. Muszę pójść po przyjaciół. - zaprotestowała. 
Nie miała zamiaru zostawiać Freddiego I April samych. Oni siedzieli w tym razem z nią. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
- Okej, pójdź po nich I spotkamy się przy wyjeździe, tylko uważaj na siebie.
Zależy ci? - chciała powiedzieć, ale powstrzymała się, zamiast tego bez słowa pobiegła w stronę budynku.
Rzuciła ciche dzień dobry do mężczyzny przy recepcji I popędziła na swoje piętro, odnalazła drzwi z odpowiednim numerem I wpadła do środka.
- Bierzcie rzeczy, spadamy stąd! - krzyknęła na wejściu ku zdziwionym spojrzeniom przyjaciół.
- Co ty wygadujesz Bree...?
- April zero gadania, to jest naprawdę poważne, wyjaśnię wam na miejscu! Freddie podaj mi książkę, muszę ją schować gdzieś indziej! - poleciła chłopakowi I chwilę później trzymała w rękach twardy przedmiot.
- Gdzie ją schowasz? - zapytał nie zaprzestając pakowania.
- Daj mi swoją torbę. Od teraz ty jesteś za nią odpowiedzialny, nie dawaj jej nikomu, nie mów, że ją masz. Rozumiesz?
Freddie kiwnął jedynie głową I wrócił do zbierania rzeczy.
Po chwili oboje stanęli przed nią spakowani I gotowi do drogi.
To, aż niewiarygodne jak te dni ich zbliżyły, ufali jej, naprawdę jej ufali. Wpadła tu jakby nigdy nic I obwieściła, że wyjeżdżają, a oni zrobili co kazała, jakby była przywódcą. Jakby przewodziła czymś ważnym. Tak się teraz czuła, ważnie.
Nakazała im wyjść przed hotel, a sama rzuciła okiem na pokój po czym zamknęła drzwi I zbiegła po schodach w dół. Mijając recepcję rzuciła zawiniątko papierowych banknotów na blat, po czym jeszcze raz podziękowała. Nie była pewna, czy mężczyzna ją usłyszał, ale przynajmniej nie była złodziejem, nie łamała prawa, przynajmniej nie świadomie.
Kiedy wybiegła na chłodne powietrze poczuła na twarzy ciepłe promienie słońca. Był idealny wiosenny dzień. Idealny gdyby nie sytuacja w której byli.
- Musimy wyjść z miasta – nakazała przyjaciołom, a oni chwilę się zawahali, ale zrobili co kazała.
Spojrzała jak przyjaciele oddalają się, a sama ukucnęła za jednym z pobliskich krzaków I obserwowała co się dzieje.
Breeze zobaczyła jak do hotelu z którego dopiero przed chwilą wybiegli wchodzi policja i kilku miejscowych funkcjonariuszy. Chciała zostać i upewnić się, że portier nic im nie powiedział, ale dobrze wiedziała, że jeśli to zrobi to tak czy siak istnieje większa szansa, że ich złapią. Upewniając się, że policja nadal jest w budynku wyprostowała się i ruszyła biegiem w stronę tabliczki z napisem ,, Witamy". Tuż przy drodze wyjazdowej dostrzegła ładny granatowy samochód z przyciemnianymi szybami. Wyglądał na drogi, ale Breeze nie znała się na autach. Przyspieszyła kroku dostrzegając jak chłopak otwiera okno przy miejscu kierowcy.
- Wsiadaj złotko, twoich kumpli już zgarnąłem - mruknął wyjmując na moment papierosa z ust.
Dziewczyna poczuła jak jej policzki płoną, irytował ją niewiarygodnie. Ale dobrze wiedziała, że pojechanie z nim jest jedynym sposobem na uzyskanie odpowiedzi. Dodatkowo wydawał się dobrze wiedzieć co robi, podczas, gdy ona przez ten czas jedynie próbowała to udawać.
- Gdzie jedziemy? - spytała siadając na fotelu obok pasażera i dostrzegając, że samochód został pozbawiony pasów, zapewne przez samego chłopaka, ponieważ widać było ślady po czymś ostrym. Nie rozumiała go, ani tego dlaczego tak miło uśmiecha się do śmierci.
- Nie daleko, z resztą sama zobaczysz - uśmiechnął się złowieszczo co wcale nie spodobało się Breeze. Zatopiła się w swoim fotelu starając się nie wdychać dymu papierosowego. Spojrzała na chwilę dyskretnie przez szparkę pomiędzy siedzeniem, a drzwiami na swoich przyjaciół. April z idealnie pookładanymi czarnymi włosami siedziała wyprostowana wpatrzona przed siebie jakby nad czymś uporczywie myślała. Freddie natomiast oparł z niechęcią głowę o szybę i wpatrywał się w kropelki na oknie.
Brunetka wróciła na swoją pozycję i wpatrzyła się w krajobraz mijanego lasu.
Droga nie była długa, Breeze spodziewała się, że John planował wywieść ich z dala od tego miejsca, by uniknąć wścibskiej policji, ale jak się okazało była w błędzie.
Chłopak rozejrzał się po bokach, po czym skręcił w małą leśną drużkę, ledwo widoczną przez masę drzew i krzewów rozsadzonych wokół. Samochód jednak sprawnie przecisnął się i wjechał w las. Breeze ze zdziwieniem spoglądała jak John z pewnym spojrzeniem kieruje ich dalej. Już chciała zapytać co on wyprawia, ale wtedy dostrzegła coś czego naprawdę nie spodziewała się ujrzeć w tym miejscu.
Ogromna willa, była zbudowana częściowo z cegły, a częściowo z kamienia, miała przeszklone ściany, dwa piętra i ogromny basen.
- Witam w moich skromnych progach - odezwał się dumnie chłopak.
- Skromnych? - w porównaniu z jej małym mieszkaniem w Las Vegas to miejsce było ogromne. Wpatrywała się z niedowierzaniem w wielkie okna prowadzące na taras na którym natomiast stał sporej wielkości basen i kilka leżaków.
- Czyje to? - bąknęła Breeze przypominając sobie, że cały czas ma buzię szeroko otwartą.
- Moje. A raczej mojej rodziny – chłopak uśmiechnął się spoglądając na budynek tak jakby wspominał dobre czasy, po czym jako pierwszy otworzył drzwi samochodu.



***


Na zewnątrz było słychać ciche śpiewy ptaków, las pachniał świeżością, aż jej się przypominały czasy gdy razem z mamą i Jasmine jeździły pod namiot. To było dawno temu, nawet nie sądziła, że to pamięta.
Stanęła na jakiejś gałązce i usłyszała cichy trzask, odskoczyła przerażona, ale gdy zdała sobie sprawę, że to ona spokój wrócił na jej twarz.
April i Freddie wyszli w końcu, choć trochę nie chętnie, z auta. Breeze spojrzała na Johna opartego o maskę samochodu z paczką papierosów w dłoni.
Nagle poczuła jak ktoś ją ciągnie na bok w stronę jednego z wielkich iglastych drzew.
Spojrzałam na moją przyjaciółkę na której twarzy gościło prawdziwe zmartwienie zmieszane z przerażeniem, co zdarzało się rzadko.
- Musimy pogadać – wyszeptała tak cicho jakby bała się, że ptaki mogą coś usłyszeć.
- Okej, mów.
Dziewczyna odetchnęła głęboko jakby to co chciała powiedzieć było bardzo trudne. W końcu to z siebie wydusiło:
- Czyś ty upadła na głowę?! Nie znasz tego faceta, i nagle się pojawiłaś i kazałaś nam wsiąść do jego auta. A może to pedofil?
- Jest w naszym wieku – bąknęła usprawiedliwiająco – słuchaj, to nie jest jakiś nieznajomy koleś. Wyjaśnię ci to, ale nie tutaj, nie teraz.
April westchnęła, jeszcze raz obrzuciła koleżankę opiekuńczym spojrzeniem, po czym się poddała.
- Skończyłyście tą ckliwą gadkę?! - obie odwróciły się ze zdziwieniem na dźwięk głosu Johna który najwidoczniej już się niecierpliwił. Teraz stał kilka kroków od swojego granatowego auta, paczka papierosów wylądowała w tylnej kieszeni spodni, podczas gdy jeden z nich trzymał w prawej dłoni spoglądając na piękną wille.
Breeze dała znać April, by już szła. Przyjaciółka kiwnęła tylko na znak zgody, zgarnęła Freddiego który najwidoczniej znów zajął miejsce w aucie, po czym oboje ruszyli za gospodarzem do wielkiej posiadłości.

Breeze wyszła spod drzewa i rozejrzała się z uwagą.
Stała na małej polanie, która zapewne kiedyś była dalszą częścią lasu, ale ktoś musiał wyciąć stąd drzewa, by móc postawić ten dom.
Dom Johna wyglądał naprawdę nieziemsko w porównaniu do hotelu w którym mieszkali, bądź jej własnym domu. Jednak nie zależnie jakie luksusy im zaproponuje musi pamiętać o jednym.
Jesteś tu po to, by wydobyć od niego odpowiedzi. Nic więcej.

Ostatni raz rzuciła okiem na telefon Freddiego który zgarnęła z pokoju hotelowego. Żadnej nowej wiadomości.
Westchnęła ze smutkiem i ruszyła ku drzwiom frontowym.


--------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, wiem trochę mnie nie było, ale zupełnie nie miałam weny po powrocie z Irlandii, a potem byłam dwa tygodnie bez internetu w górach. Uwierzycie? Ale brak dostępu do wifi podziałał na mnie dobrze, bo mam już napisane 16 rozdziałów. Planuje napisać wszystko do końca wakacji, a potem tylko wstawiać. Czemu? Bo wiem, że w roku szkolnym nie znajdę czasu na pisanie, nie mogę znaleźć czasu na pisanie. Ten rok jest za ważny dla mnie.

Okej, jeszcze kilka spraw: Po pierwsze, dziś weszłam na bloga i zobaczyłam, że nagłówek się nie pokzauje, napisałam do szabloniarni z której mam wygląd bloga i mam nadzieję, że coś na to poradzą.

Druga sprawa: Myślałam nad zmianą imienia Freddiego, jego imię miało prezentować jego bardziej chłopięcą naturę, ale dobrze wiedziałam, że imię jest tylko tymczasowe. Aktualnie myślę nad nowym imieniem. Uważacie, że powinnam zmienić? Jak tak, to macie pomysł na imię dla naszego bruneta?

Ps: Pod ostatnim rozdziałem aktywność była mała, a szkoda, bo wtedy wiele się działo, mam nadzieję, że niedługo się to zmieni (nie wymuszam komentarzy, po prostu kiepsko piszę się dla jednej, czy dwóch osób)

Ode mnie to tyle, rozdział 12 za tydzień ;)

6 komentarzy:

  1. Masz talent :) Fajnie napisane i lekko się czyta. Zapraszam również do mnie :D
    http://wefbhi.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie ten rozdział jest taki jakiś "lepszy" od poprzedniego. Może dlatego, że więcej się w nim dzieje. Czyta się go bardzo miło. Chcę wypisać kilka drobnych błędów, które dostrzegłam. Zacznijmy od początku:
    1. "Breeze ruszyła biegiem przez las starając się nie myśleć o tym co właśnie się dowiedziała." - między słowami 'las' a "starając się" powinien być przecinek.
    2. "Przy wyjeździe z miasta stoi moje auto, chodź." - Wypowiedź nie jest zła, ale brzmiałaby lepiej, gdyby "chodź" było odrębnym zdaniem. Dobrze jest wypowiedzieć te słowa na głos. Wtedy sama dostrzeżesz, że lepiej brzmią, podzielone na dwa zdania.
    3. "Okej, pójdź po nich I spotkamy się przy wyjeździe, tylko uważaj na siebie." - Tu mamy drobny błąd. Zapewne przeoczenie. "I" powinno być małą literą w tym zdaniu. I tutaj znowu lepiej byłoby podzielić to zdanie na dwa. Tu już jest może to kwestią stylu autora, a moja ocena ociera się o subiektywną, ale takie jest moje zdanie.
    4. "Wpadła tu jakby nigdy nic I obwieściła, że wyjeżdżają, a oni zrobili co kazała, jakby była przywódcą." - Ponownie "I".
    5. "Nakazała im wyjść przed hotel, a sama rzuciła okiem na pokój po czym zamknęła drzwi I zbiegła po schodach w dół. Mijając recepcję rzuciła zawiniątko papierowych banknotów na blat, po czym jeszcze raz podziękowała." - Banknoty są zazwyczaj tworzone z papieru. Niekoniecznie trzeba o tym pisać, skoro to oczywiste. To tak jakby pisać o szklanej szybie. Sama czasami popełniam podobne błędy, ale staram się nad tym pracować. ;)
    6. "Nie była pewna, czy mężczyzna ją usłyszał, ale przynajmniej nie była złodziejem, nie łamała prawa, przynajmniej nie świadomie." - Powtórzenie.
    7. "Kiedy wybiegła na chłodne powietrze poczuła na twarzy ciepłe promienie słońca." - Nie jestem mistrzynią interpunkcji, ale mam wrażenie, że przed "poczuła" powinien być przecinek. Tak samo w kolejnym zdaniu - przed wyrazem "gdyby".
    8. "Breeze zobaczyła jak do hotelu z którego dopiero przed chwilą wybiegli wchodzi policja i kilku miejscowych funkcjonariuszy." - Część zdania "(...)z którego dopiero przed chwilą wybiegli(…)" powinna być oddzielona przecinkami od reszty.

    Jest jeszcze kilka takich drobnych błędów. Czasami się powtarzają. Doradzam po napisaniu rozdziału, zostawić go na kilka godzin lub nawet cały dzień, wtedy spokojnie sprawdzić, przeczytać na głos - usłyszeć jak brzmi.

    Jak ja nie lubię, gdy z męskich bohaterów w opowiadaniach tak emanuje bogactwp. Tracą wtedy u mnie sporo plusów. W ogóle, John jakoś tak mnie do siebie zraża. Ta jego bezczelność i nonszalancka postawa! Obawiam się, że go nie lubię. Za to Breeze jest wspaniała. Bardzo fajnie, że rodzi się w niej taka przywódcza dusza. Uwielbiam takie bohaterki. Tak jak wcześniej wspomniałam, rozdział czytało się bardzo miło. Oprócz tych kilku błędów, które rzucały się w oczy. Myślę jednak, że to kwestia niedopatrzenia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za zwrócenie uwagi, co do tego ,,i'' to program sam mi przerabia i nie mogę nic z tym zrobić, aczkolwiek spróbuję :)
      Zapamiętam i przy kolejnych rozdziałach będę czytała kilkakrotnie zanim dodam :)
      Co do Johna to ponieważ w opowiadaniu jest już Freddie który ma taki chłopięcy charakter chciałam dać jakieś jego przeciwieństwo. Ale nie martw się w przyszłych rozdziałach wyjdzie z niego trochę człowieka. Cieszę się, że podoba ci się główna bohaterka, bo po tak długim czasie jest jak część mnie :)
      Niedługo nowe postaci które mam nadzieję również przypadną ci do gustu.
      Jeszcze raz dziękuję za opinię i cieszę się, że rozdział ci się podobał :)

      Usuń
  3. Chciałabym Cie nominować do nagrody LIEBSTER BLOG AWARD! Więcej informacji na: http://cyklodnalezcsiebie.blogspot.com/2015/08/liebster-blog-award-nasze-biblioteczki.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć kochana!
    Wybacz, że nie napisałam wcześniej, ale sama byłam nad jeziorkiem, a tam nie miałam internetu. Jednak teraz jestem i to nadrabiam.
    Nie, nie zmieniaj imienia! Tak jest dobrze, poważnie. Później to się zacznie wszystko mieszać, no, przynajmniej mi, i nie będzie już tak kolorowo. :c
    Ten cały John mnie zadziwia. Jestem ciekawa, co on wie, dlaczego akurat willa, skąd on o niej wie i dlaczego się do niej doczepił? To dość dziwne, ale potrzebne, prawda? Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni w następnym rozdziale.
    U mnie nagłówek działa normalnie.
    Jeśli chcesz, możesz wpaść do mnie. kiedy-gram-znika-caly-swiat.blogspot.com
    Pozdrawiam, karmeeleq

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz już działa. Napisałam do szabloniarki która go robiła i naprawiła wszystko.
      Aczkolwiek dzięki za opinię, cieszę się, że jeszcze to czytasz, a imienia póki co nie zmieniam :)
      Nowy rozdział już jest :)

      Usuń

Szablon by Selly