niedziela, 13 grudnia 2015

Epilog





Pierwsze co dostrzegła po otworzeniu oczu to biały sufit. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w jeden punkt kręcąc się w miejscu. Z tego co zdążyła już zanotować leżała na łóżku, na bardzo nie wygodnym łóżku. Do jej ucha dobiegały ciche głosy, które jednak natychmiastowo się od niego odbijały tak, że nie potrafiła zrozumieć ani jednego słowa.
Odwróciła głowę w bok lusteując miejsce w którym się aktualnie znajdowała.
Wszystko w okół podłoga, ściany, parawany stojące przy innych łóżkach były koloru białego. Jakby znalazła się w jakimś dziwnym świecie w którym wszelkie kolory zostały wymazane.


Ale po chwili dostrzegła trzy kobiety w strojach pielegniarskich przechadzające się między łóżkami dyskutujac o czymś, wtedy zrozumiała gdzie jest.
Szpital. Tak, to musiał być szpital.
Ale jak tu trafiła?
Ostatnie co pamiętała to swoje mieszkanie. Spędzała samotny wieczór w domu i... może spadła z drabiny, albo ktoś włamał się do środka i ją zaatakował?
Szybko podciagnela białą kołdrę i sprawdziła, czy nie ma przypadkiem jakiś ran, czy śladów po walce.
Nic.
Wygrzebała się spod materiału i zwiesiła nogi z łóżka gotowa na spotkanie z zimną podłogą.
- Już się obudziła!
Jednak zanim zdążyła cokolwiek zrobić rozległ się dobrze jej znany kobiecy głos.
Podniosła głowę i dostrzegła swoją mamę za którą leniwym krokiem szła jej młodsza siostra.
Na widok kobiety w rozczochranych włosach, dżinsach i luźno nałożonym swetrze rozpromieniła się.
Nie wiedziała czemu, ale czuła jakby wieki minęły.
- Breeze - krzyknęła uradowana i pochwyciła córkę w ramiona. Trzymała ją tak, jakby bała się, że zaraz od niej ucieknie.
- Mamo w porządku, też się cieszę, że cię widzę, ale...dusisz.
- O, tak przepraszam. Jak się czujesz? Nie powinnaś wstawać...
- Wszystko dobrze mamo, ale...co ja tu robię?
Pani Jones westchnęła.
- Lekarze mówili, że tak może być. Zemdlałaś, wtedy kiedy byłaś sama w domu, gdyby nie April która cię znalazła... o Boże wolę nawet o tym nie myśleć.
- Ale jestem cała mamo, to najważniejsze - uśmiechnęła się. - April też tu jest?
Jakby na zawołanie do sali weszła czarnowłosa dziewczyna, a za nią chłopak o brązowych rozczochranych włosach.
Co Freddie Collins robił tu w szpitalu? Przyszedł ją odwiedzić? Jak mocno uderzyła się w głowę kiedy zemdlała?
- Hej Bree - przyjaciółka podeszła do niej na początku trochę skrępowana jakby robiła coś złego, a potem wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- April jak ja się cieszę, że cię widzę - machinalnie przytuliła szatynkę - no i dzięki za uratowanie życia - uśmiechnęła się do niej promiennie kiedy się od niej odrywała.
- A, więc między nami wszystko w porządku? - bąknęła.
- A jak miało by być? Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i nic tego nie zmieni.
Na ułamek sekundy, tuż po wypowiedzeniu ostatnich słów dostrzegła jakiś błysk w oku przyjaciółki, ale od razu to zignorowała.
- Ty moją też - uśmiechnęła się.
Potem wzrok obu dziewczyn padł na Freddiego.
Nie odzywał się, więc pałeczkę przejęła April:
- Fredward chciał powiedzieć, że słyszał co się stało i przyszedł sprawdzić co u ciebie, no i spotkał mnie. Także, pogadajcie sobie kochani - popchnęła chłopaka w miejsce gdzie przed chwilą stała, a sama uciekła, po czym zniknęła bez śladu.
Teraz była tu sama, z Freddiem. O Boże...
- Martwiłem się o ciebie - wydusił z siebie w końcu.
- Tak?
- Tak, martwiłem się, że mogło ci się stać coś złego, a tego nigdy bym nie przeżył.
- Serio?
- Tak - usiadł na brzegu łóżka, tuż obok niej.
- Przecież, praktycznie się nie znamy - burknęła - znaczy, mieszkasz niedaleko mnie, kilka razy ze sobą gadaliśmy - dokładnie pięć razy, tak liczyła. A teraz cholernie się stresowała. - Czy coś się wydarzyło o czym nie wiem? Jak długo byłam nieprzytomna?
- Wystarczająco długo - powiedział, po czym przywarł do jej ust. Breeze zdziwiona, a jednocześnie niesamowicie szczęśliwa odwzajemniła pocałunek zarzucają mu ręcę na szyję. Poczuła jego delikatne dłonie na swoich biodrach. Trwało to kilka sekund, po czym oderwali się od siebie oboje szczęliśliwi jak nigdy.
Wtedy Breeze dostrzegła coś co przykuło jej uwagę. Przy łóżku naprzeciwko stała dziewczyna w sukience w czerwono-białą kratkę które nosiły wolontariuszki w szpitalu. Niepsodziewanie jakby poczuła jej wzrok na sobie odwróciła się tak, że jej blond fale zrobiły pełen obród i na powrót oparuliły jej twarz jak skafander bezpieczeństwa. Miała niesamowite czerwone oczy.
Pewnie soczewki - pomyślała Breeze,
Blondynka chwyciła coś ze stolika, a gdy ich spojrzenia się spotkały mrugnęła porozumiewawczo w jej kierunku jakby mówiła ,,niedługo znów się zobaczymy''
Koniec Części Pierwszej!
 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Epilog na Wattpadzie dodałam już dawno, ale tu zrobiło się tak cicho, nikt nie komentował, więc stwierdziłam: Nikogo tu nie ma, więc po co. Ale chciałam zakończyć tą historię. Nie wiem co będzie dalej, to zależy tylko i wyłącznie od was

1 komentarz:

Szablon by Selly