Pierwsze
co Breeze pomyślała wchodząc do tego wielkiego królestwa to ,,O
Boże'', a to wszystko jedynie reakcja na hol w którym zresztą
wisiał żyrandol z kryształków,a pod ścianą stała ogromna szafa sięgająca, aż do sufitu.
Przeszła
po kamiennej podłodze, by po chwili stanąć na typowej drewnianej
podłodze.
-
Kiedyś sprzątaczka codziennie ją polerowała – Breeze odwróciła
się w stronę usłyszanego głosu i dostrzegła wielkie białe schody, które
rozgałęziały się u dołu na dwie strony salonu. Jednej z poręczy
trzymał się John, tym razem bez papierosa.
-
A czemu teraz tego nie robią? - powiedziała od niechcenia
przyglądając się różnym drogim wazą stojących na pułkach i
stolikach.
-
Bo nie muszą – ruszył kilka stopni w dół – Moi rodzice już
im za to nie płacą.
-
Mieszkasz tu sam?