Usiadły z April w kuchni, Breeze zajęła się robieniem herbaty, a ona rysowała kółka po rozsypanym na stole cukrze. Kiedy usłyszała charakterystyczne pstryknięcie chwyciła za czajnik i zalała do pełna dwa średnie kubki. Po chwili kuchnia wypełniła się zapachem czarnej herbaty. Dziewczyna miała swoją tajemną recepturę na ten napój. Ponieważ lubiła codziennie po szkole zażywać kilka kubków herbaty na blacie leżały zawsze przygotowane pokrojone cytryny i cukier którym właśnie bawiła się jej przyjaciółka.
-April podasz mi cukierniczkę? - spytała wyciągając rękę dalej mieszając herbatę drugą ręką.
-Hmm co? - April podniosła głowę z zamyślonym wzrokiem spoglądając na dziewczynę.
-Cukierniczkę April, cukierniczkę - westchnęła zabierając ze stołu przedmiot i wsypując po dwie łyżki do każdego kubka. Zaraz potem wzięła po plasterku cytryny i wymieszała to razem, po czym podając jeden kubek April usiadła przy małym czteroosobowym stoliku.
-Więc co knujesz?
-W jakim sensie? - zdziwiła się dziewczyna.
-Siedzisz jakaś przygnębiona, nie szydzisz ze mnie, zupełnie jakbyś nie była sobą
Przyjaciółka podniosła głowę i spojrzała na Breeze natychmiastowo zmieniając wyraz twarzy.
-Zastanawiam się tylko, kiedy pójdziemy się zabawić. Zostaw tą herbatę i chodźmy do jakiegoś klubu. - chwyciła dziewczynę za nadgarstek, ale ta się jej wyrwała.
-April, ale to nie w moim stylu
-Co? Zabawa?
-Jestem cichą osobą, w wolnym czasie chodzę do biblioteki! - teraz była już naprawdę zła, czy jej najlepsza przyjaciółka nie potrafiła zrozumieć, że nie chce.
-Jeśli ze mną nie pójdziesz, wejdę na dach i będę krzyczeć ''Breeze Jones kocha Freddiego Collinsa'', aż całe Las Vegas będzie wiedziało co czujesz do swojego jakże skrytego i dziwnie sflaczałego sąsiada
-Nie zrobisz tego. Znam cię, jesteś chamska, często cyniczna, ale nigdy nie uciekłaś się do przemocy, a tym bardziej do szantażu
-Założymy się
April jak zawsze wyglądała na pewną siebie, podczas, gdy Breeze miała ochotę schować się w sobie lub zamknąć się w pokoju, by tylko przyjaciółka nie dostrzegła jej bezsilności.
-Zrobimy tak, ty zaciągniesz mnie gdzie tam sobie będziesz chciała, ale ty pójdziesz ze mną w jedno miejsce.
-Jakie? - dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi w geście oczekiwania
***
-Mam wrażenie, że próbujesz stworzyć jak najwięcej powodów, bym przestała cię lubić
Kilkanaście minut później stały przed budynkiem miejskiej biblioteki. April spoglądała na stare mury jakby zaraz miała je zburzyć wzrokiem.
-I tak wiemy, że to się nie stanie, ale zawsze warto próbować - odpowiedziała Breeze patrząc z zachwytem na bibliotekę - To co? Wchodzimy?
-O nie! Będzie lepiej jak ja tu zostanę, weź co potrzebujesz i chodźmy dalej.
April nigdy nie była fanką książek, miała tylko jedną którą dostała od zmarłego dziadka, była to książeczka obrazkowa o przygodach małego żółwika. Potem nie było nic. Chęć dziewczyny do dotykania jakiegokolwiek literackiego dzieła wygasła.
-Ty idziesz ze mną do biblioteki, a ja z tobą do klubu, zapomniałaś?- powiedziała Breeze po czym wbiegła po kamiennych schodkach do środka budynku ciągnąc za sobą przyjaciółkę. Już na wejściu powitał ją miły chłód dobiegający z wiatraka stojącego na małym stoliczku koło akwarium z rybkami. Minęła korytarz i weszła do działu dla dorosłych. W wielkim pokoju pełnym ogromnych półek na książki sięgających wręcz do sufitu czuła się jak w domu. Kiwnęła na powitanie do kobiety siedzącej przy biurku i ruszyła między półkami. Sama nie wiedziała czego konkretnie szukała, ale tak właśnie znajdowała wszystkie książki.
Przeglądała wszystkie regały w poszukiwaniu czegoś ciekawego, nagle dostrzegłam napis ,,Śniadanie u Tiffaniego". Jednak kiedy już miała dotknąć opuszkami palców brzegu książki dostrzegła coś innego. Przeszła kilka kroków w bok i jak zahipnotyzowana sięgnęła po starą księgę która zupełnie nie pasowała do działu w którym się znajdowała.
Zapomniane Legendy - przeczytała przyglądając się idealnej skórzanej okładce pełnej ozdobnych wzorków. Już chciała ją otworzyć, gdy usłyszała jak April rozmawia z panią bibliotekarką.
-Przepraszam, czy ma pani może drugi sezon Live in the Case? - rzuciła opierając się o biurko.
-Młoda panno to biblioteka, nie posiadamy odmóżdżających produkcji kanału Fox który jedynie zżera pieniądze, by karmić was młodych ludzi fikcją w którą uporczywie staracie się wierzyć - odpowiedziała jej starsza pani nawet na nią nie spoglądając
-Okej, tylko pytałam - odburknęła.
Breeze przysłuchiwała się całej tej konwersacji zza pułki, gdy tylko April znów wróciła do krążenia po pomieszczeniu bez konkretnego celu szybko schowała książkę do torby i podeszła do niej machając kobiecie za biurkiem na do widzenia.
-Chodź zanim mi jeszcze większą siarę narobisz.
-Trzymaj się Heleno Blue!
-Jak to zostawiasz mnie? - zdziwiła się
-Przecież z tobą nie ma zabawy - a widząc w jakie bagno wdepnęła poprawiła się - Jak pójdziesz ze mną to wszyscy faceci będą gapić się jedynie na ciebie. Pójdź do barku, napij się czegoś. W końcu dwadzieścia dwa lata ma się tylko jedną noc - Po tych słowach zniknęła w tłumie.
A więc Breeze nie miała innego wyjścia jak udać się do barku i liczyć, że mają do sprzedania cokolwiek bez alkoholu.
Gdy doszła na miejsce zajęła jeden z wysokich kręcących się taboretów i oparła ręce na blacie.
Ten wieczór zapowiadał się okropnie - pomyślała
-Nigdy cię tu wcześniej nie widziałem
Dziewczyna odwróciła się na dźwięk ochrypłego głosu tuż koło jej ucha. Dopiero teraz dostrzegła, że koło niej siedział jakiś czarno włosy chłopak najprawdopodobniej mocno upity. Miał zmęczone brązowe oczy i czerwoną twarz. Ubrany był w rozpiętą koszulę i proste dżinsy.
-Tak, jestem tu pierwszy raz - wzruszyła ramionami.
-Jak się nazywasz?
Breeze spojrzała na swój dowód i odpowiedziała:
-Helena Blue
-Ta, jasne. Tu wiele osób woli nie podawać swojego prawdziwego imienia, albo ponieważ są tu nielegalnie, albo mają naprawdę dobry powód. A, więc ile masz lat?
-Szesnaście
-Buntowniczka?
-Raczej podatna na wpływy. - poprawiła go.
- To się nawet dobrze składa. - odwrócił się w stronę barmana i powiedział - po proszę dwa drinki
-Nie mam zamiaru pić
-Dobre picie nie jest złe - odpowiedział po czym wyszczerzył zęby w uśmiechu i podał jej napój dopiero co zrobiony.
-Owszem jest - odburknęła przesuwając szklankę w jego stronę.
-Twoja strata - po tych słowach chwycił oba kieliszki i wlał je sobie do buzi.
Co za debil - pomyślała Breeze.
I wtedy nieznajomy chłopak zachwiał się na swoim krześle co było zapewne spowodowane zbyt dużą ilością alkoholu w jego organizmie. Przewrócił się i zahaczył ręką o świece stojącą na blacie świeczkę. Przedmiot upadł na ziemię, a ogień rozniósł się po podłodze. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować z małego płomyczka zamienił się w prawdziwy pożar. Dziewczyna zeskoczyła ze swojego miejsca przerażona. Nieznajomy leżał na ziemi najwyraźniej nieprzytomny. Ale ona myślała już tylko o jednym - April. Biegła ile sił w nogach czując dym ciągnący się za językami ognia. Ludzie panikowali i biegli do wyjścia. Ale ona nie mogła wyjść, nie bez...
Próbowała dostrzec cokolwiek, ale dym utrudniał jej widzenie, po chwili upadła na ziemię. Była gotowa na koniec, ale wtedy poczuła czyjeś ręce chwytające ją i ciągnące jak najdalej od ognia.
Zemdlała.
Zapomniane Legendy - przeczytała przyglądając się idealnej skórzanej okładce pełnej ozdobnych wzorków. Już chciała ją otworzyć, gdy usłyszała jak April rozmawia z panią bibliotekarką.
-Przepraszam, czy ma pani może drugi sezon Live in the Case? - rzuciła opierając się o biurko.
-Młoda panno to biblioteka, nie posiadamy odmóżdżających produkcji kanału Fox który jedynie zżera pieniądze, by karmić was młodych ludzi fikcją w którą uporczywie staracie się wierzyć - odpowiedziała jej starsza pani nawet na nią nie spoglądając
-Okej, tylko pytałam - odburknęła.
Breeze przysłuchiwała się całej tej konwersacji zza pułki, gdy tylko April znów wróciła do krążenia po pomieszczeniu bez konkretnego celu szybko schowała książkę do torby i podeszła do niej machając kobiecie za biurkiem na do widzenia.
-Chodź zanim mi jeszcze większą siarę narobisz.
***
-Czyli co, teraz kierunek impreza? - spytała podekscytowana szatynka odwracając się do Breeze tak, że teraz szła tyłem.
-Uważaj, bo na kogoś wpadniesz, i tak idziemy na imprezę, umowa to umowa.- z mojego tonu łatwo dało się odczytać, że nie jestem szczęśliwa.
-Cieszę się, że jesteś tak pozytywnie nastawiona, mam coś dla ciebie - i wyciągnęła z kieszeni kurtki jakąś kartę z jej zdjęciem na którym wyglądała na przynajmniej pięć lat starszą.
-Fałszywy dowód? - spytała spoglądając na zdjęcie niejakiej Heleny Blue. - Helena? Serio? A ty jak się nazywasz?
-Jane Austin - odpowiedziała z entuzjazmem i odwróciła się, tak, że w końcu widziała gdzie idzie.
-To tu! - wskazała dziesięć minut później. Łapiąc się pod ręce przeszły przez ulicę i skierowały się do wielkiego budynku ze szklanym dachem i ogromną kolejką na zewnątrz.
-Zostaw to mnie - odparła widząc minę Breeze i ciągnąc ją za sobą podeszła na początek kolejki. Tuż przy wejściu stali dwaj wielcy mężczyźni ,,goryle'' z wytatuowanymi ramionami i porwanymi koszulkami.
-Przepraszam! Przepraszam! Zostawiłyśmy z koleżanką w środku telefony, czy mogłybyśmy wejść, dosłownie na minutkę? - April umiejętnie bajerowała każdego faceta wokół siebie, potrafiła przekonać ich do wszystkiego. Także teraz jej niewinne, aczkolwiek skuteczne ruchy podziałały i już po chwili byłyśmy w środku.-Trzymaj się Heleno Blue!
-Jak to zostawiasz mnie? - zdziwiła się
-Przecież z tobą nie ma zabawy - a widząc w jakie bagno wdepnęła poprawiła się - Jak pójdziesz ze mną to wszyscy faceci będą gapić się jedynie na ciebie. Pójdź do barku, napij się czegoś. W końcu dwadzieścia dwa lata ma się tylko jedną noc - Po tych słowach zniknęła w tłumie.
A więc Breeze nie miała innego wyjścia jak udać się do barku i liczyć, że mają do sprzedania cokolwiek bez alkoholu.
Gdy doszła na miejsce zajęła jeden z wysokich kręcących się taboretów i oparła ręce na blacie.
Ten wieczór zapowiadał się okropnie - pomyślała
-Nigdy cię tu wcześniej nie widziałem
Dziewczyna odwróciła się na dźwięk ochrypłego głosu tuż koło jej ucha. Dopiero teraz dostrzegła, że koło niej siedział jakiś czarno włosy chłopak najprawdopodobniej mocno upity. Miał zmęczone brązowe oczy i czerwoną twarz. Ubrany był w rozpiętą koszulę i proste dżinsy.
-Tak, jestem tu pierwszy raz - wzruszyła ramionami.
-Jak się nazywasz?
Breeze spojrzała na swój dowód i odpowiedziała:
-Helena Blue
-Ta, jasne. Tu wiele osób woli nie podawać swojego prawdziwego imienia, albo ponieważ są tu nielegalnie, albo mają naprawdę dobry powód. A, więc ile masz lat?
-Szesnaście
-Buntowniczka?
-Raczej podatna na wpływy. - poprawiła go.
- To się nawet dobrze składa. - odwrócił się w stronę barmana i powiedział - po proszę dwa drinki
-Nie mam zamiaru pić
-Dobre picie nie jest złe - odpowiedział po czym wyszczerzył zęby w uśmiechu i podał jej napój dopiero co zrobiony.
-Owszem jest - odburknęła przesuwając szklankę w jego stronę.
-Twoja strata - po tych słowach chwycił oba kieliszki i wlał je sobie do buzi.
Co za debil - pomyślała Breeze.
I wtedy nieznajomy chłopak zachwiał się na swoim krześle co było zapewne spowodowane zbyt dużą ilością alkoholu w jego organizmie. Przewrócił się i zahaczył ręką o świece stojącą na blacie świeczkę. Przedmiot upadł na ziemię, a ogień rozniósł się po podłodze. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować z małego płomyczka zamienił się w prawdziwy pożar. Dziewczyna zeskoczyła ze swojego miejsca przerażona. Nieznajomy leżał na ziemi najwyraźniej nieprzytomny. Ale ona myślała już tylko o jednym - April. Biegła ile sił w nogach czując dym ciągnący się za językami ognia. Ludzie panikowali i biegli do wyjścia. Ale ona nie mogła wyjść, nie bez...
Próbowała dostrzec cokolwiek, ale dym utrudniał jej widzenie, po chwili upadła na ziemię. Była gotowa na koniec, ale wtedy poczuła czyjeś ręce chwytające ją i ciągnące jak najdalej od ognia.
Zemdlała.
***
Kiedy otworzyła oczy nie czuła już dymu, ani gorąca ognia, a chłód czystego powietrza. Uśmiechnęła się. Była bezpieczna. Ale zaraz... Wstała na równe nogi. Dopiero teraz dostrzegła co się dzieje, jej oczom ukazał się tłum ludzi, spalony budynek i wóz strażacki. Szybko przecisnęła się przez tłum w poszukiwaniu...
-April? - w tłumie dostrzegła swoją przyjaciółkę, rzuciły się sobie w objęcia. - myślałam, że już po tobie.
-Ja też.
Jeszcze raz przytuliła swoją przyjaciółkę po czym przebiła się na początek tłumu, gdzie stało kilka strażaków pakujących cały sprzęt.
-Przepraszam - jeden z mężczyzn odwrócił się w jej stronę - czy znaleźliście kogoś w środku?
-Nie, nikogo.
Dziwne, czyżby temu chłopakowi udało się uciec? Żadnego ciała. Breeze nie przypadł ten chłopak, ale to chyba nie powód, by życzyć mu śmierci? Także chyba powinna być szczęśliwa, że przeżył. Tyko dlaczego czuła niepokój?
-Znaleźliśmy za to to - strażak znów się odezwał, trzymał w ręku moją księgę. - ty jesteś Breeze Jones?
Pokiwała głową, a ten podał jej książkę. Była nietknięta. Jak to możliwe, że nie spaliła się w płomieniach?
Zanim zdążyła zastanowić się jak to możliwe April odciągnęła ją na bok.
-Nie było nas tu. Nic nie widziałyśmy, rozumiesz?
-Ale...
-Breeze obiecaj, że o tym zapomnisz. O całym tym wieczorze.
-Obiecuję
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tamdadam no i dwójka nadeszła. Przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ale już miesiąc nic nie napisałam. Dopiero teraz kiedy leżę w łóżku udało mi się. Rozdział jest jaki jest, oprócz kilku zabawnych scen nie wiem, czy wyszedł mi jakiś super. Miałam wielki problem z uzasadnieniem tego, że pójdą do tej cholernej biblioteki i to w taki realistyczny sposób. Nie wiem, czy mi wyszło. Piszcie co myślicie.
Bardzo mi się podobało. Przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale musialam sobie przeczytać Twoje opowiadanie od początku. Sama nie wiem która z przyjaciółek bardziej lubię - podobają mi się charaktery dwóch, chociaż tak odmienne. Jestem ciekawa co Breeze zobaczy w ksiazce.
OdpowiedzUsuńJeśli mogę coś doradzić, to proponuję wyjustowanie tekstu - z pewnością opowiadanie będzie profesjonalniej wyglądać.
Poza tym bardzo fajnie, że jest w nim tyle zabawnych momentów :)
Oby tak dalej!
Z niecierpliwością czekająca na następny rozdział
Igrająca ze Śmiercią
igraniezesmiercia.blogspot.com
Witam :)
OdpowiedzUsuńBardzo spodobało mi się Twoje opowiadanie :) lubię talie klimaty. Masz całkiem niezły styl. Fajnie się czyta aczkolwiek jak dla mnie zabrakło nieco opisu emocji :) (czytałam wszystkie Twoje opowiadania od początku ;) ) super pomysł na opo. A Breez to totalnie moja bliźniaczka haha!!! W 1000% :D
Bardzo mi się spodobało :) będę wpadać fo xb i czytać kolejne losy Breez.
Zastanawiający jest ten chłopak co go spotkała w klubie... (Czyżby się zanosiło na wątek miłosny? ;3
Chyba pójde na odwyk od romansów ;_; )
Bardzo fajne :)
Zapraszam do siebie fantastyka-raja-kalpana.blogspot.com :)
PMDIW życzę (Pozdrowionka Miłego Dzionka I Wenki)
Nocna Łowczyni
Hm, w sumie było całkiem, całkiem.
OdpowiedzUsuńBiblioteka, jak ja ją uwielbim! Gdybym mogła, siedziałabym tam całymi dniami. Uwielbiam zapach książek, które mnie w niej otaczają. *^*
Zastanawia mnie jedno. Skoro Breeze wybrała książkę, to nie powinna iść do bibliotekarki, aby dać jej kartę z książki, albo przynajmniej odbić? Z Twojego opisu, to wyglądało, jakby ją ukradła. :v
April, jest moim totalnym przeciwieństwem. Nie lubię imprez, szczególnie tych, na których musze udawać, że jestem starsza, nienawidzę ich! Wolę powiedzieć w domu, z książką na kolanach i ciepłej herbacie w ręce. Zupełnie tak, jak jej przyjaciółka. Jesteśmy z Breeze podobne z zachowania, nawet bardzo. I w sumie też mam taką ,,szaloną" przyjaciółkę, która jest chętna do imprez.
No cóż, jak to mówią, przeciwieństwa się przyciągają. ;)
Książka się nie spaliła? Ale jak to? Strasznie dziwne i podejrzene. Może ona jest zaklęta? Jest odporna na każde zniszczenie. To z pewnością. Tylko dlaczego? Co ona takiego w sobie ma?
A ten tajemniczy facet... tak sam sobie wstał i poszedł, czy go wyciągnęli? Dziwne, bardzo dziwne.
No i dlatego April kazała jej zapomnieć o tej imprezie? W jakim celu? Rozumiem, iż był pożar i w ogóle, ale bez przesady. Ugh.
Kiedy następny rodział? :)
Jestem tutaj pierwszy raz i spodobało mi się, nie będę tego ukrywać. Czuję jakiś niedosyt, ale sama nie wiem czego mi brakuje.
OdpowiedzUsuńPiszesz bardzo ładnie. W niektórych miejscach zabrakło mi przecinków, ale poza tym nic chyba nie jest źle. Długość rozdziału także jest odpowiednia, chociaż chętnie przeczytałabym jeszcze :D Może to jest ten niedosyt?
Czekam na następny rozdział i pozdrawiam. W spamowniku zostawiam link do siebie ;)
Przybyłam tu przypadkiem i muszę przyznać, że piszesz pięknie. Twój styl ach... zazdroszczę. Podobają mi się wszystkie przyjaciółki ich charaktery. Czekam na ciąg dalszy i proszę abyś odwiedziła i skomentowała mój blog http://quiero-fedmila.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńjeeeej! suuper! bardzo mi się podoba! :* obserwuję i będę wpadać częściej! :3 pozdrawiam i zapraszam do siebie na najnowszą część: http://maarcixx.blogspot.com/2015/03/czesc-24.html
OdpowiedzUsuńŚwietne!!!! Super ci to wyszło! Jak chyba wszystkim spodobały mi się odmienne charaktery przyjaciółek. Masz fajny styl pisania i z łatwością wplatasz zabawne sceny w poważne sytuacje. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Pisz, pisz i jeszcze raz pisz!!!
OdpowiedzUsuńWłaśnie pochłonęłam całe napisane przez Ciebie dotychczas rozdziały. Nie będę się rozpisywać, jest bardzo ciekawie i obserwuję. Czekam na następny, mam nadzieję, że teraz zaczniesz dodawać z większą częstotliwością niż do tej pory. Pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuńPrzez przypadek znalazłam Twojego bloga. Jest świetny! Bardzo polubiłam bohaterkę. Też uwielbiam bibliotekę. Jednak jej przyjaciółka nie powinna była ją namawiać na imprezę. To było trochę wredne.
OdpowiedzUsuńCiekawe kto ją wyciągnął z tego budynku i jakie legendy są w tej książce...
Nie mogę doczekać się nn:) Potopu weny życzę i pozdrawiam.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie ma to jak iść z książką do klubu xD
UsuńJa to jestem coś pomiędzy Breeze, a April - Kocham książki i jednocześnie dobrą zabawę :-D
A więc kto uratował ją z tego pożaru? Czyżby pan pijany, który jakimś cudem oprzytomniał?
No i książka, magiczna, hę?
Rozdział jest dłuższy niż pozostał, co bardzo mi się podoba :-)
Muszę nadrobić rozdziały, więc...
Cóż, lecę dalej :-*
xxx
Jak dla mnie wyszło realistycznie :)) kurcze z tą książką jest ewidentnie coś nie tak. a tamten facet? nagle się ocknal i jakby nigdy nic sobie poszedł? jakoś nie wydaje mi się. coraz więcej się tworzy niewiadomych.. coraz więcej pytań. :)) a ja się coraz bardziej wciągam.
OdpowiedzUsuńwww.azylstracencow.blog.pl
Super blog :)
OdpowiedzUsuńMasz świetny styl pisania tylko jest kilka blędów np
"Zanim ktokolwiek zdążył zareagować z małego płomyczka zamienił się w prawdziwy pożar'
albo z płomyczka powstał pożar albo myły płomyczek zmienił...
To koniec czepiania,życzę weny i pozdrawiam :)